niedziela, 23 grudnia 2007

Od czego zacząć inwestowanie w nieruchomości?

Agata Szlendak:

Panie Tobiaszu, jest Pan autorem strony HYIP-Inwestycje www.hyip-inwestycje.com. Od jak dawna interesuje się Pan inwestowaniem ? Czy ma Pan już jakieś doświadczenia z inwestowaniem w nieruchomości?

Tobiasz Maliński:

Witam, lektura książek Kiyosaki'ego zainspirowała mnie do osiągnięcia wolności finansowej, a po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że nieruchomości są jednym z najlepszych generatorów pasywnego przychodu, dlatego poważnie je potraktowałem.
Jeśli chodzi inwestycje w nieruchomości- obecnie jestem na etapie analiz nieruchomości - stopa zwrotu z inwestycji, plan zagospodarowania terenu itp.

Agata Szlendak:

Co wg Pana jest problemem nr 1 dla początkujących inwestorów, którzy chcieliby zainwestować w nieruchomości?

Tobiasz Maliński:

Sądzę, że nawet początkujący inwestor nie będzie miał problemu z uzyskaniem informacji o nieruchomościach, bo jest dostęp do tych informacji.
W większym stopniu ograniczające mogą być jedynie środki pieniężne i brak stałego dochodu, który jest potrzebny na początek.
Sądzę, że najpierw powinno się uzyskać stały dochód, np. budując jakiś sensowny biznes i potem można zająć się nieruchomościami. Przedtem trzeba się jednak dobrze przygotować.

Agata Szlendak:

Jakie według Pana nieruchomości, byłyby właściwe dla nowicjusza?

Tobiasz Maliński:

Przeanalizowałem już sporo nieruchomości i muszę przyznać rację stwierdzeniu, że "nie wszystko jest złotem, co się świeci". Na początek polecałbym kupno mieszkania dwupokojowego, ew. tzw. Kawalerki.
Głównym kryterium, wg którego ja analizuję oferty jest stopa zwrotu - za zyskowną uważam ROI od 40% w górę. (Udało mi się nawet znaleźć mieszkanie 147 m kw, ze stopą zwrotu prawie 95%!!).
Jeżeli stopa zwrotu jest satysfakcjonująca, dokładniej analizuję okolicę nieruchomości oraz plan zagospodarowania przestrzeni w sąsiedztwie
nieruchomości. Zdarzyło się i tak, że nieruchomość miała dość wysoką stopę zwrotu, świetny wygląd zewnętrzny, a znajdowała się w sąsiedztwie elektrowni (linii wysokiego napięcia) oraz na obszarze zagrożonym zalaniem ; dlatego odrzuciłem tą ofertę.
Znajdujemy się w okresie dość niekorzystnym dla nieruchomości. Wiele budynków jest bardzo przewartościowanych, dlatego nie ma sensu niczego jeszcze kupować.
Myślę, że plus/minus za 5 lat sytuacja ulegnie zmianie, a wtedy pojawi się jeszcze więcej ciekawych inwestycji.

Agata Szlendak:

Czy może Pan wyjaśnić, jak analizuje Pan, oferty sprzedaży nieruchomości?

Tobiasz Maliński:

Uważam, że jeśli kupować nieruchomość, to tylko i wyłącznie dla przepływu pieniężnego, a nie dla zysków kapitałowych. Jeśli dzisiaj kupiłbym nieruchomość wartą 145 000 zł pod wynajem i otrzymywałbym 900 zł netto miesięcznego dochodu przez 5 lat i nagle po tym czasie okazałoby się, że ta nieruchomość jest warta 170 000 zł, a dodatkowo wygasa umowa najmu, to sprzedałbym nieruchomość po cenie 170 000 zł. Aprecjacja wartości byłaby w tym przypadku premią. Nigdy nie kupię nieruchomości z nastawieniem na wzrost wartości. Giełdy papierów wartościowych na całym świecie przeżywają potężne wzrosty i jeszcze większe spadki, bo inwestorzy amatorzy spekulują, nie kupują akcji dla udziałów w zyskach spółki tylko dla sprzedaży po wyższej cenie.
Mimo, że z założenia najrozsądniejsze jest inwestowanie dla przepływu pieniężnego, to i tak warto poobserwować sytuację na rynku nieruchomości w danym kraju, regionie itp. Nie wyobrażam sobie kupowania na koniunkturalnej "górce" - szkoda pieniędzy na przepłacanie :). Lepiej poczekać, aż ceny spadną i wtedy ruszyć do ataku.

Agata Szlendak:

Czy może pan podać jakiś przykład?

Tobiasz Maliński:

Podam przykład obliczania ROI i innych wartości dla przykładowej (realnie znajdującej się w sprzedaży) nieruchomości:
Dane:
Powierzchnia mieszkania P=84m kw.
Cena podana w ofercie C=155 000 zł
Czynsz=600 zł Stawka amortyzacyjna=1,5%
Max stawka podatku od nieruchomości=0,56 zł/m kw.
Cena najmu za metr=30 zł
Kwota kredytowana=124 000 zł (80% wartości)
Wkład własny=31 000 zł Oprocentowanie kredytu=5%
Okres kredytowania=30 lat
Rozwiązanie:
Czynsz brutto = 84 * 30 = 2520
Kredyt: 124 000/30/12 = 344 zł
Odsetki: 124 000 x 0.05/12= 516 zł
Miesięczna rata kredytu = 860 zł
Czynsz brutto' = (2520 - 860 - 600) * 12 = 12 720 zł/rok
Teraz podatki: Wartość amortyzowana = 12 720 * 0,015 = 190,80 zł
Podstawa obliczenia podatku dochodowego = 12 720 – 190,80 = 12 529,20
Zysk po odliczeniu podatku dochodowego = 12 529,20 – 1850,55 = 10 678,65 zł Podatek od nieruchomości = 84 * 0,56 zł = 47,04
Roczny zysk netto = 10 678,65 zł – 47,04 zł= 10631,61 zł
Miesięczny zysk netto z najmu = 885,97 zł
ROI = Roczny zysk netto/wkład własny * 100% = 10 631,61 zł/31 000 * 100% = 34%
Czas na odzyskanie zainwestowanego kapitału = 72/ROI = 72/34 ~ 2,1 roku

Agata Szlendak:

Analizując powyższy przykład, widzimy, jak ważne jest, aby kupić mieszkanie po cenie , która daje nam możliwość otrzymania wysokiej stopy zwrotu.
Powyższe wyliczenie pozwala nam sobie uzmysłowić, po jakiej cenie warto takie mieszkanie warto kupić i kiedy np. całe przedsięwzięcie może być w ogóle nieopłacalne.
A więc szukajmy tzw. okazji cenowych.
A za podstawę poszukiwań bierzmy wyliczenia takie jak przedstawione powyżej. A jak możemy dowiedzieć się na temat cen najmu?
Czy tylko w agencjach pośrednictwa nieruchomości?

Tobiasz Maliński:

Ceny najmu można z powodzeniem samemu ustalić samemu. Wystarczy poprzeglądać oferty mieszkań do wynajęcia w danym mieście i porównać ceny w różnych dzielnicach. Np. ja na podstawie przejrzenia kilkudziesięciu nieruchomości ustaliłem sobie własne ceny wynajmu w określonych częściach miasta, w którym poszukuję ofert - centrum 30 zł, dzielnice na obrzeżach miasta - 20 zł, dzielnice w mieście - od 25 zł do 28 zł.
Natomiast pośrednik posiada przydatne informacje dotyczące zapotrzebowania na mieszkania chętnych do wynajmu. Okazuje się, że najemcami są praktycznie osoby ze wszystkich przedziałów wiekowych: studenci, ludzie w wieku średnim, nawet generacja osób po 50 -tce. Mieszkania kupowane są np. przez małżeństwa pracujące za granicą. Taka para przebywa sobie u naszych zachodnich sąsiadów, a w Polsce gromadzi pasywny przychód z wynajmu. Po kilku latach będzie mogła przestać pracować i żyć z czynszów.

Agata Szlendak:

A co pan sądzi o inwestycji polegającej na kupnie większego obszaru gruntu, podziale na mniejsze działki i późniejszej ich odsprzedaży ?

Tobiasz Maliński:

Wg mnie dzielenie większych działek na mniejsze jest bardzo dobrą formą lokowania kapitału, z tym że nadwyżek finansowych. Jeśli posiada się już jakieś nieruchomości pod wynajem, kapitał uzyskany z czynszów, można wpłacić na fundusz hedgingowy, albo ulokować w działce.

Agata Szlendak:
Dziękuję za rozmowę.

Bezpieczne inwestowanie, jakich błędów nie popełniać?

Zajmując się inwestowaniem możesz popełnić kilka błędów. Są błędy, których jako inwestor nie możesz popełnić, jeżeli chcesz odnieść sukces. W tym artykule postaram Ci się pokazać kilka z tych błędów. Największym błędem jaki możesz popełnić przy
inwestowaniu, który powoduje, że nawet największa wiedza "czym jest Bezpieczne inwestowanie" Ci nic nie da jest... nie inwestowanie wcale. Albo też bardzo popularne, odkładanie na później inwestycji. Pamiętaj, że to pieniądze maja pracować na Ciebie, a nie Ty na nie i może się to stać, nawet jeśli będziesz inwestował tylko 200 zł. miesięcznie.

Bezpieczne inwestowanie. Porada 1

Nie inwestowanie albo odkładanie inwestycji są wielkimi błędami ale inwestowanie zanim wyrobisz sobie pewne finansowe zabezpieczenie jest kolejnym dużym błędem i krokiem w tył jeśli chodzi o Bezpieczne inwestowanie. Najpierw dokładnie przebadaj swoją kondycję finansową i dopiero wtedy, zacznij inwestować.

Pozbądź się debetów, spłać kredyty. Kiedy to już zrobisz możesz sobie powiedzieć, że powoli zaczynasz bezpieczne inwestowanie i jesteś gotowy, aby Twoja pieniądze zaczęły dla Ciebie pracę.

Bezpieczne inwestowanie. Porada 2

Nie inwestuj aby od razu stać się bogatym. Inwestowanie w inwestycje najwyższego ryzyka gdzie prawdopodobieństwo porażki, jest dużo większe przynosi dużo pieniędzy ale nie jest dobre dla
początkujących (nawet jeśli masz dużo pieniędzy). Pamiętaj, że gdyby takie inwestowanie było takie bezpieczne i proste, to każdy by to robił. A tak wcale, nie jest.

Zainwestuj najpierw długoterminowo i cierpliwie czekaj, aż sumka na koncie zacznie rosnąć. W krótkoterminowe inwestycje, inwestuj tylko,
jeżeli wiesz, że będziesz potrzebował pieniędzy w najbliższym czasie, a potem znowu wróć i trzymaj się inwestowania długoterminowego.

Bezpieczne inwestowanie. Porada 3

Pamiętaj też, aby nie stawić wszystkiego na jedną kartę. Zainwestuj w różne fundusze i akcje. Nie popełnij też błędu zbytnio "rozdrabniając"
inwestycje. Zainwestuj a potem pozwól inwestycji rosnąć. Dobieraj fundusze i akcje ostrożnie, aby potem nie panikować przy nagłych spadkach cen. Jeśli giełda jest stabilna to prawie każdą stratę będziesz mógł sobie wyrównać.

Bezpieczne inwestowanie. Porada 4

Częstym błędem, który wielu ludzi popełnia jest myślenie, że każda inwestycja w jakieś niecodzienne inwestycje np. kolekcja znaczków - przyniesie im duży zysk. Jeszcze raz powtarzam, gdyby to była
prawda, każdy by inwestował. Nie licz na to, że kolekcja znaczków pozwoli Ci kupić nowy dom czy samochód. Licz raczej na inwestycje w które zaangażowane są prawdziwe pieniądze, a bezpiecznie inwestowanie w Twoim wykonaniu stanie się faktem.

Pokrótce nakreśliłem Ci czym charakteryzują się bezpieczne inwestycje i co zrobić aby inwestować bezpiecznie. Teraz tylko powinieneś zastosować te zasady w życiu i pamiętaj, że zawsze jest pewne ryzyko inwestowania.

powodzenia

Czy na giełdzie działa grupa spekulantów?

Rynek kapitałowy to nie jakaś przypadkowa grupa spekulantów i zbieranina maklerów. Rynek kapitałowy to MY wszyscy. My oraz kilkanaście milionów nam podobnych osób uczestniczy, chcąc nie chcąc, w grze rynkowej.

Teoretycznie giełda jest dla tych wszystkich, którzy właśnie na niej chcą oszczędzać, inwestować i zarabiać. Na giełdzie jest miejsce dla wszystkich. „Dorywczo” inwestują emeryci, studenci, amatorzy, hobbyści. „Zawodowym” inwestowaniem zajmują się bardzo aktywni gracze z rynku terminowego, tak zwani „day-traderzy” oraz prawdziwe, bardzo często szerszemu ogółowi społeczeństwa zupełnie nieznane, "rekiny rynku”, obracające dziesiątkami, a nawet setkami milionów złotych.

Istnieje też ukryta, ale całkiem szeroka kategoria inwestorów przymusowych. To pewna grupa klientów „uszczęśliwiona” wbrew woli. Czy naprawdę można kogoś z nas przymusić do inwestowania?

Od zainteresowania inwestorów zależy powodzenie ofert, koniunktura i obroty na giełdzie. Po latach "tłustych", czyli po okresie hossy, przychodzą lata uspokojenia sytuacji, następnie stagnacji, a nawet bessy. Zdarzają się także gwałtowne, dramatyczne załamania cen i paniki, określane mianem krachu. W dłuższym okresie sytuacja na giełdzie jest odbiciem tego, co dzieje się w gospodarce. Co więcej, giełda zwykle dyskontuje przyszłość, czyli z wyprzedzeniem reaguje na to, co - według opinii "rynku" i inwestorów - dopiero wydarzy się w gospodarce.

Wydaje się to oczywiste, że decyzje o inwestowaniu na giełdzie podejmujemy sami. Różnice polegają jedynie na formie lokowania pieniędzy w określone instrumenty finansowe. Musimy jedynie określić, czy inwestujemy samodzielnie, zakładając rachunek w biurze maklerskim, czy powierzamy pieniądze funduszom inwestycyjnym, czyli pośrednikom.

Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że w ramach grupy inwestorów pośrednich istnieje ukryta, ale całkiem szeroka kategoria inwestorów przymusowych. Kogo mam na myśli? Jest to pewna grupa klientów „uszczęśliwiona” wbrew woli.

A jeśli należymy już do grupy „przymusowych inwestorów”, to nie znaczy, że musimy też należeć do grupy biernych inwestorów.

Czy możemy stać się niewolnikami inwestowania? Czy w dzisiejszych czasach naprawdę możemy zostać zmuszeni do inwestowania? Czy w kraju, gdzie obowiązuje demokracja, gospodarka wolnorynkowa i swoboda działalności gospodarczej możemy do inwestowania zostać przymuszeni wbrew woli?

Pełna treść artykułu „Kim są inwestorzy przymusowi?” dostępna jest w tygodniku elektronicznym CashFlow&You nr 29 (11-17.12.2007):
http://newsletter.cashflowandyou.pl.

Autor artykułu: Mirosław Okonkowski
Wydawca, firma e-ProfitSystem.

Doradcą finansowym każdy zostać może

Na rynku finansowym w Polsce mamy do czynienia z dwoma rodzajami doradców – inwestycyjnym oraz finansowym. Problem w tym, że przeciętny obywatel nie widzi różnicy między tymi dwiema profesjami. Doradca inwestycyjny jest to człowiek, który posiada uprawnienia doradcze potwierdzone zdanym egzaminem państwowym, natomiast doradca finansowy to zazwyczaj człowiek z ulicy.

Doradca finansowy jest bardziej handlowcem czy sprzedawcą niż doradcą. Okazuje się, że wystarczy wziąć udział w tygodniowym kursie na temat finansów, aby po tym czasie móc „profesjonalnie” doradzać innym. Sęk w tym, że ludzie zwani doradcami finansowymi nie mają pojęcia o inwestowaniu. Potrafią tylko powtarzać wyuczone frazesy w rodzaju stałego procentowego, rocznego wzrostu giełdy oraz zalecać dywersyfikację. W zaskakującej większości tak naprawdę nie znają sytuacji na rynku, żyją najzwyczajniej z prowizji ze sprzedaży. W tym momencie niebezpieczeństwem nie jest sam doradca finansowy, ale Kowalski nie widzący różnicy między wspomnianymi wcześniej profesjami.

Jakby było tego mało popyt na doradców finansowych nieustannie wzrasta. Dotychczas w Polsce działa 1500 – 2000 doradców, a ich liczba wzrośnie do 10 000. Zarobki tych ludzi mogą przyprawić o zawroty głowy – to kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie! Całkiem nieźle, gdy pomyślimy, że obecny doradca jeszcze rok temu był robotnikiem na budowie, a teraz rekomenduje innym określone produkty finansowe. Wystarczy posiąść odrobinę wiedzy, mieć tupet oraz predyspozycje handlowe, czyli prezentować się jako potencjalny akwizytor, a można odnieść niebywały sukces w tej branży.

Komisja Nadzoru Finansowego chce uregulować rynek doradczy, poprzez wprowadzenie egzaminów weryfikujących wiedzę. Co na to sami doradcy finansowi? Nie mają niczego przeciwko. Twierdzą, że jeśli nie oni mieliby otrzymać certyfikaty to kto inny? Sytuacja zdaje się rysować bardzo prosto.

Doradztwo finansowe w Polsce dopiero zaczyna swój rozwój. Ludzie będący dzisiaj agentami ubezpieczeniowymi czy typowymi akwizytorami, chętnie przeszkalają się, aby móc zarabiać większe pieniądze. Nic w tym dziwnego w końcu doradcy finansowi to też ludzie i muszą z czegoś żyć.

Mimo ostatnich zawirowań na rynkach kredytów subprime, popularność polecanych przez doradców finansowych produktów nie słabnie. Niektórzy postrzegają wspomniane turbulencje jako korektę, która lada dzień się skończy. Czy słusznie? Czas pokaże. Wszyscy na razie twierdzą, że długoterminowy trend wzrostowy powróci na stałe, a fundusze znowu zaczną osiągać ponadprzeciętne stopy zwrotu. A jeśli nie? Czy będziemy mieli do czynienia z publicznym linczem tzw. doradców finansowych w przypadku kilkudziesięcio procentowych strat poniesionych przez polecane dziś produkty?

Abc inwestowania

Jeśli chodzi o inwestowanie, wielu początkujących inwestorów, chce od razu wskoczyć na głęboką wodę. Zapominają najpierw ustalić np. cele inwestowania i przez to tylko kilku z tych inwestorów odnosi sukces. Ważne jest, aby pamiętać, że inwestowanie wymaga pewnych umiejętności i wiedzy.

Wszystko co "dobre" wymaga poznania podstaw, grając w piłkę, musisz się nauczyć najpierw dryblingu podstaw, takiego „ABC” piłki nożnej. Tak samo jest z inwestowaniem, najpierw poznaj ABC inwestowania , a potem bierz się za resztę. Inaczej tylko zwiększysz swoją szansę na stratę pieniędzy.

Zanim „wskoczysz” na dobre w inwestycje, lepiej znajdź, kilka informacji jak to wszytko działa (giełda, fundusze inwestycyjne) oraz określ swoje cele inwestowania. Co chcesz osiągnąć? Ile
zainwestować? Co chcesz osiągnąć inwestowaniem?

Abc inwestowania. Porada 1

Zanim wydasz choćby pierwsze 100 zł. przemyśl ,co chcesz osiągnąć inwestowania. Znajomość swoich celów, pozwoli Ci wykonywać mądrzejsze inwestycję, bo będziesz wiedział ile potrzebujesz i jak szybko pieniędzy.

Zbyt często ludzie inwestują pieniądze, chcąc się po prostu stać sie bogatymi z dnia na dzień. Oczywiście jest to możliwe - ale bardzo mało prawdopodobne. Oraz jest przeważnie bardzo słabym pomysłem, na początek inwestowania. Bezpiecznie jest inwestować pieniądze w pewniejsze inwestycje które rosną wolniej, ale po
długoterminowo przynoszą większe zyski.

Abc inwestowania. Porada 2

Pomyśl nad porady u doradcy finansowego, zanim się na coś konkretnego zdecydujesz. Pomyśl też nad zainwestowanie w jakiś kurs inwestowania. Specjaliści od inwestycji pomogą Ci szybciej poznać „abc inwestowania” i uniknąć pewnych błędów, przy
inwestowaniu. Powiedzą Ci także, czy cele które sobie obrałeś są prawdopodobne.

Abc inwestowania. Porada 3

Warto użyć też starego wypróbowanego sposobu, czyli czytania książek o giełdzie. Jest masa poradników książek czy artykułów, które pomogą Ci poznać podstawy i "abc inwestowania" które później wykorzystasz.

Podsumowując

Pamiętaj, aby zacząć od swoistego abc inwestowania, a wiec tych trzech rad, które być może pomogą Ci, zaoszczędzić sporo pieniędzy i czasu. To jest:

1. Ustalenie celów.
2. Uczenie się od ekspertów.
3. Uczenie się z książek i poradników.

Nie myśl że istnieją super drogi na skróty, które sprawią że z dnia nadzień zostaniesz milionerem. Zacznij od abc inwestowania.

Infrastruktura drogowa

Infrastruktura liniowa transportu drogowego obejmuje drogi o różnym stopniu dostępności i różnych funkcjach wobec przyległych okolic. Drogi samochodowe to:
- drogi ogólnodostępne,
- drogi ekspresowe,
- autostrady.
Pierwszy rodzaj dróg obsługuje obszar, przez który przebiega i jest w pełni dostępny. Droga ekspresowa to dwu lub jednojezdniowa droga przeznaczona wyłącznie do ruchu pojazdów samochodowych, nie obsługująca przyległego terenu, krzyżująca się wielopoziomowo z przecinającymi ją trasami komunikacyjnymi, z dopuszczeniem wyjątkowo jednopoziomowych skrzyżowań z drogami publicznymi. Natomiast autostrada to droga przeznaczona wyłącznie do ruchu pojazdów samochodowych, w tym celu specjalnie zaprojektowana i wybudowana, nie obejmująca przyległego terenu, wyposażona w dwie trwałe, rozdzielone jednokierunkowe jezdnie, mająca wielopoziomowe skrzyżowania z wszystkimi przecinającymi je drogami i innymi pasami komunikacyjnymi oraz specjalnie oznakowana. Nadto z uwagi na pełnione funkcje wszystkie drogi dzieli się na:
- drogi krajowe,
- drogi wojewódzkie,
- drogi lokalne miejskie,
- drogi gminne,
- drogi zakładowe.
Infrastrukturę punktową stanowią w sferze przewozów pasażerskich: dworce autobusowe i przystanki, a w sferze przewozów towarowych: stacje przeładunkowe i wyładownie.
Podstawowymi środkami transportu w przewozach drogowych są samochody ciężarowe i zestawy:
- ciągnik siodłowy + naczepa,
- ciągnik balastowy + przyczepa.
portal branży logistyka spedycja transport - easylogistyka

Giełda Papierów Wartościowych planuje zwiększyć funkcjonalność.

Ostatnie tygodnie są dla inwestorów giełdowych prawdziwą próbą nerwów. Spadające indeksy odchudziły portfele o kilka do kilkunastu procent w przypadku małych spółek. Niejako w cieniu tych wydarzeń z GPW płyną informacje o planach rozwoju.

Najważniejsze z nich to nabycie pakietu akcji giełdy walutowej i instrumentów pochodnych w Rumunii. Wartość transakcji nie jest duża – 1mln zł. Ważniejszy niż sama kwota jest jednak fakt, iż nabycie pakietu stanowi pierwszą w 16 letniej historii GPW inwestycję kapitałową. Zdaniem władz GPW rynek rumuński ma szanse stać się jednym z ważniejszych w regionie.

GPW rośnie w siłę
Warszawska giełda wyrasta na europejskiego lidera pod względem ilości debiutów. Blisko 70 nowych nowym spółek, jakie pojawiły się na parkiecie w tym roku, dało GPW drugie miejsce tuż za giełdą w Londynie.
Rośnie również wartość samej giełdy jako spółki z udziałem Skarbu Państwa. Według przedstawionych przez Ministerstwo Skarbu wyliczeń GPW warta jest blisko 1,8 mld zł.
Co istotne, wartość ta wzrosła aż trzykrotnie od 2005 r. Rosnąca wycena napawa optymizmem przed ewentualną prywatyzacją GPW, o której mówi się od kilku lat.

Funkcjonalność przede wszystkim
Prezes GPW Ludwik Sobolewski wydaję się patrzeć na rynek oczyma drobnych inwestorów, gdyż to z myślą o nich ma powstać nowa platforma. Docelowo ma ona zmienić sposób obsługi IPO, czyli debiutów giełdowych. Każdy, kto kupował akcje spółki na rynku pierwotnym wie, że emisje obsługuje zwykle jedno, czasem dwa biura, które są tzw. oferującymi. Tylko w placówkach tych biur można złożyć zapis na akcje. Nowa platforma ma znieść te ograniczenia i sprawić, że emisje będą obsługiwane przez każde biuro maklerskie. W ten sposób zwiększy się dostęp do oferty dla drobnych inwestorów, którzy dziś są często pozbawieni możliwości zapisu na akcje z powodu braku biura w ich miejscu zamieszkania.

Co dobre dla klienta niekoniecznie dobre dla biur maklerskich?
Nowa platforma z pewnością zostanie ciepło przyjęta przez drobnych inwestorów.
Trudno jednak, aby spotkała się z zachwytem domów maklerskich. Wszystko za sprawą ograniczenia źródeł zysków jakim są IPO. Domy maklerskie pośrednicząc w emisji akcji podpisują umowę z przyszłą spółką giełdową. Dzięki platformie taka wyłączność zniknie.
Nie wiadomo póki co, jak zostanie rozwiązana kwestia zwiększenia dostępności do ofert w sytuacji znacznych redukcji z jakimi mamy do czynienia obecnie. Łatwo sobie wyobrazić co będzie w przypadku ofert o małej wartości (kilku, kilkunastu mln zł), które będą obsługiwane przez kilka biur maklerskich. Teraz przy ograniczonym dostępie do oferty redukcje często przekraczają 90%. Wyjściem wydaje się zwiększanie tzw. transzy dla inwestorów indywidualnych. To zależy jednak od samej spółki planującej emisję akcji.

Nowy serwis giełdowy ma pomóc w inwestowaniu w zagraniczne spółki.
Po uruchomieniu w tym roku dwóch serwisów internetowych dla inwestorów: www.gpwinfostrefa.pl oraz www.newconnect.pl GPW postanowiła zadbać o klientów, którzy swoje aktywa lokują w akcjach zagranicznych spółek. Ktoś może zadać pytanie, po co tworzyć odrębny serwis dla zaledwie 20 spółek? Tyle bowiem zagranicznych spółek jest notowanych na GPW. Choć to zaledwie 6% ogólnej liczby spółek obecnych na parkiecie, to jednak ich kapitalizacja wynosi kilkanaście procent wszystkich 340 spółek.
Nowy serwis ma ułatwić dostęp do informacji o zagranicznych spółkach i docelowo zwiększyć nimi zainteresowanie inwestorów. Obecnie inwestorzy mogą czuć się niekiedy niedoinformowani, zwłaszcza że 14 spośród 20 spółek jest notowanych równolegle na parkiecie w Warszawie i innych giełdach zagranicznych (Wiedeń, Paryż, Praga, Londyn). Czy nowy serwis przyniesie zamierzony efekt w postaci większego zainteresowania zagranicznymi spółkami? Trudno powiedzieć. Plus dla władz GPW za to, że podejmuje działania mające pomóc inwestorom. Z pewnością użyteczność platformy będzie rosła wraz z liczbą zagranicznych spółek. Chętnych do debiutu na warszawskim parkiecie nie brakuje. To, ile spółek pojawi się na GPW zależy jednak głównie od panującej koniunktury. Ta w ostatnich tygodniach wydaje się jednak znacznie pogarszać.

Czy można pokonać fundusze inwestycyjne?

Czy przeciętny inwestor zajmujący się inwestowaniem na giełdzie może osiągać wyniki lepsze niż fundusze inwestycyjne?

Odpowiedź brzmi… tak. Co na to wskazuje? Jest parę elementów wspierających działania inwestora indywidualnego. Pierwszy to jego elastyczność.

Przeciętny fundusz operuje tak dużymi pieniędzmi, że dokonanie zakupu lub sprzedaży akcji musi odbywać się tygodniami. Menadżerowie funduszy wiedzą, że zbyt duży zakup spowoduje gwałtowny wzrost cen akcji, a zbyt duża sprzedaż doprowadzi do szybkich spadków. Stąd dokonywane transakcje są bardzo ostrożne i zdecydowanie rozłożone w czasie.

Tych problemów nie ma inwestor indywidualny. Jego transakcje są natychmiastowe, a szybki zakup i pozbycie się akcji nie stanowią żadnego problemu.

Drugim elementem wspierającym przeciętnego inwestora są zasady zarządzania pieniędzmi, jakimi kierują się fundusze. Uchodzące za najbardziej dochodowe fundusze akcyjne mogą inwestować w akcje od 50% do prawie 100% swoich pieniędzy. Piszę „prawie 100%”, gdyż fundusze potrzebują pieniędzy na bieżące wypłaty. Jednak nie zawsze mogą je pokryć z codziennych wpłat inwestorów. Stąd fundusze nigdy nie mogą zainwestować wszystkich otrzymywanych pieniędzy.

Sprawa druga to rodzaj spółek giełdowych, które kupują fundusze.

Decydującą rolę odgrywa tu kapitalizacja. Jest to wartość akcji danej firmy, którymi obraca się na giełdzie. Fundusze kupują głównie duże firmy wchodzące w skład indeksu WIG20. Mniejsze firmy stanowią przeważnie niewielką ilość ich portfela. Stąd kolejny wniosek, że funduszom trudno jest osiągnąć wyniki dużo lepsze niż wzrost indeksu WIG20.

Trzecia rzecz to minimalna ilość pieniędzy, jaką fundusze muszą trzymać w akcjach. Ich polityka określa, że przynajmniej kilkadziesiąt procent otrzymanych pieniędzy muszą zainwestować w akcje. Jest to wspaniałe podczas hossy. Wartość jednostek pięknie idzie w górę wraz ze wzrostem wszystkich akcji. Co jednak się dzieje, gdy zaczyna się bessa? Niestety wszyscy tracą. Może nie wszyscy tracą tak samo. Część funduszy ograniczy straty. Gdy giełda spadnie np. o 40%, niektóre fundusze stracą 20%, 30%. Ale czy chciałbyś stracić 20% swoich pieniędzy?! A możesz w tym czasie jeszcze zarobić!


Chcąc w pełni wykorzystać wzrost giełdy musimy kupić fundusz akcyjny lub indeksowy. Za tę przyjemność potrącą nam od 3% do 5,5% prowizji. Już zatem na starcie będziemy mieli mocno w plecy.
Inwestor indywidualny może kupić akcje znacznie taniej. Kupując przez Internet przeciętne biuro maklerskie pobiera ok. 0,4% przy kupnie lub sprzedaży akcji. Daje to łączny koszt ok. 0,8%. Jest to znacznie mniej niż wcześniejsze 3% do 5,5%.

Podsumowując jak wypada porównanie inwestora indywidualnego z funduszem inwestycyjnym?

1. Inwestor kupuje lub sprzedaje akcje natychmiast. Fundusz robi to tygodniami.
2. W czasie hossy inwestor może zainwestować w akcje 100% swoich pieniędzy, fundusz może jedynie zbliżyć się do tej granicy.
3. W trakcie bessy inwestor może sprzedać wszystkie swoje akcje i zainwestować np. w obligacje lub instrumenty pozwalające zarabiać na spadkach. Fundusz musi utrzymać część pieniędzy w akcjach silnie tracąc w czasie dużych spadków.
4. Inwestor może kupować mniejsze spółki zachowujące się znacznie lepiej niż cała giełda. Fundusz zmuszony jest kupować głównie duże spółki i trudno mu osiągnąć wyniki lepsze niż giełda.
5. Inwestor, samodzielnie kupując akcje, ponosi mniejsze koszty w porównaniu z kosztami zakupu jednostek funduszy.

Jak widać większość argumentów przemawia za inwestorem indywidualnym. Teoretycznie powinien on osiągać wyniki lepsze niż fundusze. W praktyce często wygląda to inaczej. Problemem jest osobowość gracza giełdowego i brak wiedzy na temat podstawowych zasad inwestowania na giełdzie. Można jednak i temu zaradzić. W Internecie jest dużo darmowych materiałów uczących zasad inwestowania, otwierania i zamykania pozycji, zarządzania portfelem. Spotkać można porady dotyczące wyszukiwania dobrych akcji i momentów ich kupowania. Polecam szczególnie stronę: www.akademiainwestowania.pl, gdzie można zapisać się na darmowy kurs: „Jak należy inwestować?”.

Czy złoto i srebro zawsze będą miały wartość?

Wszyscy znamy, tak ostatnio modne wśród analityków rynków kapitałowych powiedzenia: „Inwestuj długoterminowo” (o akcjach i funduszach akcyjnych), „to zawsze będzie miało wartość” (o złocie i srebrze), „na tym nie sposób stracić” (o nieruchomościach).

Czy złoto i srebro rzeczywiście zawsze będą miały wartość? Tygodnik elektroniczny CashFlow&You, wydawany przez firmę e-ProfitSystem w najnowszym wydaniu analizuje sytuację na rynku metali szlachetnych. Czy złoto i srebro naprawdę stanowią solidne zabezpieczenia, kiedy na giełdę wkraczają niepewne czasy?

Co byśmy powiedzieli, gdyby nas ktoś zabrał na hałdę wraków i powiedział, że samochody te służą do jeżdżenia? Pewnie byśmy powiedzieli: „Na pewno. Ale to nie dotyczy tych, tutaj złomowanych.” A co słyszą ci, którzy ponoszą nawet duże straty na akcjach i funduszach akcji od „znawców tematu”? „Inwestuj długoterminowo” (i w domyśle powiększaj straty).

Bez porównania gorzej mają ci, którzy nie zdążyli sprzedać akcji takich firm jak Enron, czy też World.com. Oni też inwestowali długoterminowo. Jak się skończyło, dobrze wiemy. Dla wielu wraz z planem emerytalnym opartym na akcjach Enronu prysło marzenie o beztroskiej emeryturze. Oni już wiedzą, że inwestowanie długoterminowe nie zawsze jest opłacalne.

Świat został zalany ogromną ilością taniego pieniądza, który szuka wszelkich możliwości, żeby zostać zainwestowanym. Nowoczesna Teoria Portfelowa w obecnych realiach rynkowych się nie sprawdza. Na pewno daleki jestem od twierdzenia, że na złocie i srebrze nie będzie można w najbliższej przyszłości zarobić. Zresztą do nadrobienia złoto ma sporo. Uwzględniając inflację, uncja złota powinna teraz kosztować 2000 USD. Ale o tym się nie mówi. W modzie jest zachłystywanie się ceną nominalną. Od kilku już lat złoto i srebro są na tyle skorelowane z ruchem rynków akcji, że trudno mówić o sensownej dywersyfikacji.

Wszelkie powiedzenia typu „Inwestuj długoterminowo”, „jedyne solidne zabezpieczenia na niepewne czasy”, „to zawsze będzie miało wartość”, „na tym nie sposób stracić” itp. traktujmy niepoważnie. Zapewniam, że bez zachowania zdrowego rozsądku na wszystkim można stracić.

Inwestycje długoterminowe też się mogą opłacić, ale nie można tak postępować na zasadzie „bo tak mówili w telewizji”, albo „bo znajomy tak zrobił”. Bądźmy krytyczni i dociekliwi. Przecież chodzi o nasze pieniądze.

Pełna treść artykułu „Czy złoto i srebro zawsze będą miały wartość?” dostępna jest w tygodniku elektronicznym CashFlow&You nr 30 (18-31.12.2007): http://newsletter.cashflowandyou.pl.

Autor artykułu: Jacek Pietkiewicz
Wydawca: firma e-ProfitSystem.

poniedziałek, 3 grudnia 2007

Inwestycje alternatywne - fundusze hedgingowe

W artykule „Bezpieczne” fundusze inwestycyjne zaznaczyłem we wstępie, że nawet zwykła korekta, która miała miejsce na przełomie lipca i sierpnia tego roku wywołuje popłoch u wszystkich posiadaczy jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Jest to główny argument przemawiający za trzymaniem się z daleka od tego typu inwestycji. Zupełnie inaczej rysuje się sytuacja w przypadku funduszy hedgingowych, które cieszą się coraz większym zainteresowaniem.

Fundusze hedgingowe różnią się od otwartych funduszy inwestycyjnych możliwościami osiągania zysków nie tylko podczas hossy, ale również i bessy. Pierwszy fundusz typu hedge został założony w 1949 roku w USA przez Alfreda Jonesa. Podstawową zasadą funkcjonowania tych funduszy (głoszoną przez Jonesa) jest staranny dobór akcji, a nie poleganie na wzroście/spadku wartości aktywów podczas trendu wzrostowego czy zniżek. Fundusze hedgingowe do pewnego stopnia odcinają się, zatem od koniunktury rynkowej.

Oprócz standardowych zakupów akcji na światowych giełdach, fundusze te są zaangażowane w inne instrumenty finansowe, które budzą zdecydowany sprzeciw ich wrogów. Zarządcy funduszy hedgingowych inwestują na przykład w:

a) nieruchomości
b) towary – złoto, srebro i inne metale
c) trudne wierzytelności
d) spółki mające poważne problemy finansowe
e) instrumenty pochodne
f) zdarzenia nadzwyczajne – fuzje firm, przejęcia, prywatne emisje akcji itp.

Moim zdaniem sprzeciw tak naprawdę powinien budzić brak dostatecznych regulacji ustawowych w stosunku do funduszy hedgingowych, a nie sposoby lokowania aktywów. Fundusze typu hedge przypominają trochę programy HYIP, które nie są obwarowane żadnymi przepisami. Na szczęście w przypadku funduszy hedgingowych raczej nie występuje niebezpieczeństwo ucieczki zarządców ze zgromadzonymi pieniędzmi. Ustawodawcy państw europejskich jak i sama Unia Europejska dążą do sformalizowania działania tych funduszy, dlatego mam nadzieję, że w dalszej perspektywie czasowej będą one o wiele chętniej wykorzystywane przez inwestorów niż dzisiejsze FIO.

Wracając do form inwestowania zgromadzonych środków tych funduszy, twierdzę że nieuzasadniony jest strach, który powstrzymuje przeciętnych inwestorów od czerpania znacznych korzyści. Ktoś kto miał jakąkolwiek styczność z cyklami rynkowymi lub z analizą techniczną wie, że rynki akcji i towarów są ujemnie ze sobą skorelowane, czyli: w czasach świetności akcji fundusze hedgingowe mogą zarabiać właśnie na tego typu papierach wartościowych, a w czasie hossy na rynkach towarowych będą zarabiać na towarach. Czy nie jest to znaczna przewaga nad przeciętnymi funduszami inwestycyjnymi? Na dodatek obecna sytuacja rynkowa prezentuje się w ten właśnie sposób: ceny akcji nie potrafią wybić się ponad ostatni szczyt sprzed letniej korekty, a złoto wraz z ropą naftową biją historyczne rekordy!

Dowodem na osiąganie zysków bez względu na dominującą koniunkturę są wyniki funduszy hedgingowych mierzone indeksem Van Global Hedge Fund Index, który w latach 2000 – 2002 wzrósł o 2,1%(lata te były okresem permanentnej bessy na światowych rynkach finansowych, przez którą miliony ludzi straciły biliony dolarów z powodu inwestycji w fundusze inwestycyjne i plany emerytalne) podczas gdy akcje spółek potaniały prawie o 50%. Faktem jest, że nie zawsze podczas bessy fundusze będą osiągały tak świetne wyniki, dotyczy to szczególnie polskich funduszy hedgingowych (te amerykańskie są po prostu lepsze), które podczas kryzysu na rynku kredytów hipotecznych zanotowały całkiem znaczne spadki, bo około 10%. W Polsce istnieją trzy towarzystwa zajmujące się inwestycjami hedge: Opera TFI, Superfund TFI oraz Investors TFI.

Strach ma wielkie oczy, a najgorszymi doradcami w sprawach finansów są ludzie, którzy się na nich nie znają lub wolą powtarzać oklepane hasła doradzając dywersyfikację i inwestowanie długoterminowe. Jeśli wiesz na czym polega strategia inwestycyjna funduszy hedgingowych, przestaniesz słuchać ogółu społeczeństwa podsuwającego Ci fundusze inwestycyjne i zaczniesz zarabiać zarówno na wzrostach jak i na spadkach.

Co trzeba wiedzieć jeśli chce się inwestować w nieruchomości - odc. 3

Jeśli masz zamiar nabyć działkę z myślą o budowie domu, istotną dla ciebie informacją będzie, czy upatrzona przez ciebie działka jest już wyłączona z produkcji rolnej.
Zajmę sie tu przypadkiem , kiedy w miejscowym planie
zagospodarowania przestrzennego działka jest przeznaczona pod zabudowę.
Każda działka geodezyjna jest ujęta w państwowym rejestrze zwanym ewidencją gruntów. Operat ewidencji gruntów i budynków prowadzi właściwy dla danego terenu starosta. Np. jeśli chcesz kupić działkę w miejscowości Dąbkowo, która znajduje sie w powiecie Bory , to w Starostwie Powiatowym w Borach w wydziale geodezji dowiesz się jakie są zapisy w operacie ewidencji gruntów dotyczące interesującej cię działki. Jakie informacje o działkach zawarte są w operacie ewidencji gruntów? Numer ,powierzchnia i granice działki, oznaczenie, zasięg i powierzchnia użytku gruntowego, rodzaj klasy gruntu a także jej zasieg i powierzchnia i również tytuły własności, na podstawie których w rejestrach ewidencji gruntów został wpisany do danej działki właściciel.
Użytek gruntowy określa sposób korzystania z działki, do tego celu sklasyfikowano w ewidencji gruntów siedem grup użytków:
1.Użytki rolne
2.Grunty leśne i zakrzewione
3. Grunty zabudowane i zurbanizowane
4. użytki ekologiczne
5. nieużytki
6. grunty pod wodami
7. tereny różne (oznaczone symbolem Tr).
Istotną informacja dla inwestora będzie to czy działka ,którą ma zamiar kupić jest oznaczona jako użytek z grupy 3 grunty zabudowane i zurbanizowane, gdyż to oznacza że jest wyłączona z produkcji rolnej i leśnej.
W tej grupie będą grunty :
B- tereny mieszkalne (zabudowane budynkami mieszkalnymi)
Ba -tereny przemysłowe
Bi inne tereny zabudowane
Bp -zurbanizowane tereny zabudowane
Bz tereny rekreacyjno wypoczynkowe
K użytki kopalne
Tereny komunikacyjne dr drogi , Tk tereny kolejowe, Ti inne tereny komunikacyjne.
Jeśli działka nie jest wyłączona z produkcji rolnej i leśnej , a mamy zamiar przeznaczyć ja na cele nierolnicze i nieleśne( np. budowa domu) to będziemy musieli sie starać o wyłączenie gruntów z produkcji rolnej bądź leśnej.
Może nastąpić po wydaniu decyzji zezwalającej na takie wyłączenie, przez właściwego ze względu na miejsce położenia nieruchomości starostę.Wyłączeniu z produkcji podlegają grunty:
-użytki rolne wytworzonych z gleb pochodzenia mineralnego, zaliczonych
do klas I, II, III, IIIa, IIIb,
- użytków rolnych klas IV, IVa, IVb, V i VI wytworzonych z gleb pochodzenia
organicznego,
a także gruntów, o których mowa w art. 2 ust. 1 pkt 2-10 ustawy o ochronie
gruntów rolnych i leśnych tj.grunty:
2) pod stawami rybnymi i innymi zbiornikami wodnymi, służącymi wyłącznie dla potrzeb rolnictwa,
3) pod wchodzącymi w skład gospodarstw rolnych budynkami mieszkalnymi
oraz innymi budynkami i urządzeniami służącymi wyłącznie produkcji rolniczej
oraz przetwórstwu rolno-spożywczemu,
4) pod budynkami i urządzeniami służącymi bezpośrednio do produkcji rolniczej uznanej za dział specjalny, stosownie do przepisów o podatku dochodowym
od osób fizycznych i podatku dochodowym od osób prawnych,
5) parków wiejskich oraz pod zadrzewieniami i zakrzewieniami śródpolnymi,
w tym również pod pasami przeciwwietrznymi i urządzeniami przeciwerozyjnymi,
6) pracowniczych ogrodów działkowych i ogrodów botanicznych,
7) pod urządzeniami: melioracji wodnych, przeciwpowodziowych i przeciwpożarowych,
zaopatrzenia rolnictwa w wodę, kanalizacji oraz utylizacji ścieków
i odpadów dla potrzeb rolnictwa i mieszkańców wsi,
8) zrekultywowane dla potrzeb rolnictwa,
9) torfowisk i oczek wodnych,
10) pod drogami dojazdowymi do gruntów rolnych.
Jeśli na terenie gminy , gdzie chcesz nabyć działkę Rada Gminy podjęła uchwałę o ochronie gruntów rolnych zaliczonych do klas IV, IVa i IVb, wytworzonych z gleb
pochodzenia mineralnego, to wtedy również te grunty podlegają wyłączeniu.
Wydanie decyzji, o wyłączeniu następuje przed uzyskaniem pozwolenia na budowę.
W tej decyzji określa sie należności i opłaty roczne, które zapłaci inwestor za wyłączenie gruntów.
Dla inwestora ważny jest zapis w art. 12 a ustawy o ochronie gruntów rolnych i
leśnych , a mianowicie:
"Art. 12a. Obowiązek uiszczenia należności i opłat rocznych, a w odniesieniu do gruntów leśnych również jednorazowego odszkodowania, o którym mowa w art. 12 ust. 1, nie dotyczy wyłączenia gruntów z produkcji rolniczej lub leśnej na cele budownictwa mieszkaniowego:
1) do 0,05 ha w przypadku budynku jednorodzinnego,
2) do 0,02 ha, na każdy lokal mieszkalny, w przypadku budynku wielorodzinnego."
Przepis ten określa powierzchnię wyłączonego terenu, za który nie poniesiemy opłat.Jeśli obszar inwestycji będzie miał większą powierzchnię , wtedy po zezwoleniu na wyłączenie gruntów z produkcji, płacimy jednorazowa opłatę tzw. należność oraz opłaty roczne, a w odniesieniu do gruntów leśnych - także jednorazowe odszkodowanie w razie dokonania przedwczesnego wyrębu drzewostanu. Obowiązek taki powstaje od dnia faktycznego wyłączenia gruntów z produkcji.

opracowano na podstawie ustawy z dnia 3 lutego 1995 r.o ochronie gruntów rolnych i leśnych. (Dz. U. z dnia 22 lutego 1995 r.z późniejszymi zmianami)

poniedziałek, 19 listopada 2007

W co warto inwestować w 2007 roku?

Rok 2006 dobiegł końca. Przed nami kolejny, pełen nowych możliwości. W
co warto zainwestować w 2007 r.? Odpowiedź na to pytanie nie jest
prosta. Rynek produktów finansowych stale się rozwija. Akcje, fundusze,
nieruchomości, a może produkty strukturyzowane? Oto krótki przewodnik
po niektórych formach inwestowania, który mam nadzieję pomoże w
podjęciu słusznych decyzji.



Lokaty terminowe



Coraz głośniej mówi się podwyżkach stóp procentowych jakich dokona RPP na wiosnę.

Wraz z nimi wzrośnie oprocentowanie lokat złotowych. Trudno jednak
spodziewać się jakichś spektakularnych wzrostów, większych niż 0,50% -
0,75%. Banki, zabiegając o klientów, kuszą coraz wyższym
oprocentowaniem. I tak na rynku można spotkać lokatę na 5,25% w Getin
Banku lub konto oszczędnościowe Polbanku oprocentowane na 4,5% rocznie.


Należy jednak uważać, aby nie dać się skusić samą reklamą, gdyż często
ważniejsza od samego oprocentowania jest konstrukcja lokaty. Może się
bowiem okazać, że 7% z reklamy jest, ale tylko przez pierwszy kwartał,
a później jest standardowe 4%. To nie fair wobec klienta, ale takie
sytuacje mają często miejsce. Dlatego nim podejmiemy decyzję, czytajmy
regulamin i to co jest małym druczkiem.



Obligacje



Podobnie jak lokaty, obligacje zyskują na podwyżkach stóp procentowych.
Potrzeby pożyczkowe Skarbu Państwa są olbrzymie. Zarówno zagraniczni
jak i krajowi inwestorzy będą chętnie kupować papiery skarbowe nowych
emisji. To nad czym można się zastanawiać w przypadku obligacji, to czy
kupować je bezpośrednio na GPW, czy poprzez fundusze inwestycyjne
obligacji. Choć obligacje mogą nam przynieść zyski porównywalne do
lokat, dużym plusem jest możliwość ich sprzedania w dowolnym momencie
bez utraty naliczonych zysków.



Fundusze inwestycyjne



Obserwując mijający rok na rynku funduszy pozostaje życzyć sobie, aby
taka koniunktura utrzymała się jak najdłużej. Aktywa sięgają już 95 mld
zł, a klienci szturmują punkty sprzedaży jednostek. Doszło do tego, że
nowo otwarte fundusze muszą szybko zamykać sprzedaż, gdyż popyt na
jednostki jest wielokrotnie większy niż założył sobie fundusz. W
ofercie TFI w 2006 r. pojawiło się kilkanaście nowych funduszy, w tym
fundusze funduszy i fundusze parasolowe. Wydaje się, że to one mogą
liczyć na dużą popularność zwłaszcza wśród początkujących inwestorów
mających problem z wyborem funduszu.



Akcje



Dobra koniunktura na GPW utrzymuje się od 2003 roku, nie licząc kilku
mniejszych korekt. Dobre dane makroekonomiczne pozwalają patrzeć z
optymizmem na rynek akcji. Oczywiście nie wszystkie spółki mogą liczyć
na zainteresowanie inwestorów. Dominować będą te, które najbardziej
korzystają na koniunkturze np. spółki budowlane i banki. Wiele wskazuje
na to, że po doskonałych pod względem ilości debiutów latach 2005-2006,
rok 2007 nie będzie gorszy. Pomimo ogromnych redukcji zapisów
sięgających 95% inwestorzy osiągają satysfakcjonujące zyski, co sprzyja
kolejnym zakupom. Na 2007 rok swój debiut zapowiada kilka znanych firm,
jak choćby Gadu-Gadu, najpopularniejszy polski komunikator czy
Kolastyna, producent kosmetyków. Wprowadzenie na parkiet dwóch spółek
zapowiada Ryszard Krauze, szef Prokomu. Podobnie Leszek Czarnecki,
twórca Getin Holding, zamierza wprowadzić na parkiet spółkę LC Corp
działającą w branży budowlanej. Inwestorzy nie powinni więc narzekać na
brak interesujących spółek. GPW spodziewa się również kilku debiutów
spółek zagranicznych oraz prywatyzowanych przez Ministerstwo Skarbu
Państwa.

Mając na uwadze zapowiedzi i plany firm na rok 2007 GPW może wzbogacić się nawet o 60 spółek.



Nieruchomości



Ceny lokali galopują od miesięcy przynosząc ich właścicielom rekordowe
zyski. Najwyższe wzrosty za metr mieszkania zanotowano we Wrocławiu i
Krakowie (odpowiednio 74 i 70%). Choć trudno się spodziewać dalszego
tak dynamicznego wzrostu cen, to inwestycja w nieruchomość powinna
nadal być atrakcyjna. Sprzyja temu brak lokali do kupna oraz coraz
atrakcyjniejsza oferta kredytów mieszkaniowych. Banki wydłużają okres
kredytowania nawet do 35-40 lat i umożliwiają zaciągnięcie kredytu na
kwotę 110-120% wartości nieruchomości. Wszystko po to, aby skusić
klienta i dać mu dodatkowe środki na remont lub wyposażenie zakupionego
lokum.



Pewnym niepokojącym sygnałem dla rynku jest malejąca zdolność
kredytowa. Galopujące ceny mieszkań nie idą w parze z zarobkami co
powoduje, że za te same pieniądze można kupić coraz mniej metrów. Na
niewiele zdają się oferty banków, które wydłużają okres spłaty. Na
zmniejszenie zdolności wpływają również zalecenia stawiane bankom, aby
ograniczać ilość kredytów walutowych. Obowiązująca od lipca 2006 r.
„rekomendacja S” spowodowała, że coraz więcej klientów zaciąga kredyty
w złotych, które jak wiadomo są droższe od walutowych. Niewykluczone,
że Polska pójdzie śladem UE i Szwajcarii, które od kilku miesięcy
podnoszą stopy procentowe, co jeszcze bardziej zwiększy koszty kredytu.

Wydaje się, że deweloperzy, którzy maksymalnie windują ceny mieszkań
widząc ogromny popyt na lokale, będą musieli ograniczyć swoje apetyty.
Obecnie dochodzi do sytuacji, w której lokale są sprzedawane w formie
aukcji czyli na zasadzie kto da więcej, co powoduje sztuczne zawyżanie
ich cen. Kiedy jednak klientom spadnie zdolność kredytowa, ceny będą
musiały się ustabilizować.

W przeciwnym wypadku nie będzie komu kupować oddawanych do użytku
lokali, gdyż trudno liczyć, aby wszystkie kupowali inwestorzy
zagraniczni.



Waluty



Zarówno trzymanie oszczędności w walutach jak i lokowanie ich na lokatach mija się z celem.

Umacniający się złoty niweluje wszelkie zyski, a nawet powoduje realne straty.

Wystarczy przyjrzeć się kursom USD i EURO:

16.12.2005 średni kurs EURO wynosił 3.8731 zł, a rok później 15.12.2006 - 3.7900 zł co realnie oznacza spadek o 2%.

Jeśli do tego weźmiemy pod uwagę różnice wynikające z kursu kupna i sprzedaży waluty, strata sięga blisko 5%.

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w przypadku USD,

16.12.2005 średni kurs USD wynosił 3.2257 a 15.12.2006 - 2.8925 zł, co oznacza spadek kursu o 10%.



Nic nie wskazuje na to, aby rok 2007 miał być łaskawy dla walut. Wysoki
wzrost gospodarczy jaki mamy szansę utrzymać będzie nadal umacniał
złotego. Inwestycje zagraniczne oraz fundusze unijne, które trafiają do
Polski przyczyniają się do wzrostu kursu PLN. Tak samo inwestorzy
giełdowi kupując akcje wymieniają waluty na złote. Coraz bardziej
prawdopodobna podwyżka stóp procentowych przez NBP zwiększy
atrakcyjność polskich lokat i obligacji.



Podsumowując jedynym sensownym rozwiązaniem przemawiającym za
trzymaniem oszczędności w walutach może być posiadanie kredytu
walutowego. Wówczas zabezpieczamy się częściowo przed ryzykiem
walutowym. Jeśli wzrasta kurs waluty, musimy płacić wyższe raty, ale
jednocześnie rośnie wartość naszych oszczędności.



Złoto i srebro



Pierwsze miesiące 2006 r. należały do złota, które w maju osiągnęło
rekordową cenę 725 USD za uncję. Ostatecznie jednak złoto nie pozwoliło
zbyt wiele zarobić. Licząc w dolarach inwestycje w złoto przyniosły
21,66% (według Reuters z 28.12). Przeliczając dolary na złote zysk
wyniósł zaledwie 9%. O wiele bardziej opłacalną inwestycją było za to
srebro, które w analogicznym okresie dało zarobić prawie 30% już po
przeliczeniu dolarów na złotówki.



Na cenę złota w 2007 roku największy wpływ będą miały dane o stanie
amerykańskiej gospodarki. Jeśli nastąpi jej spowolnienie, a co za tym
idzie spadnie wartość dolara, inwestorzy będą szukać innych form
lokowania kapitału wybierając m.in. złoto. Na cenę złota wpływ może
mieć również cena ropy. Jeśli po obserwowanych w ostatnim kwartale 2006
r. spadkach cena ropy zacznie rosnąć, wzrośnie ryzyko inflacji. Ta jak
wiadomo sprawia, że inwestorzy szukają bezpiecznych form lokowania
oszczędności. Od lat taką rolę pełni złoto.



Monety kolekcjonerskie emitowane przez NBP



Monety mogą po raz kolejny okazać się bardzo atrakcyjną formą lokowania oszczędności.

Wystarczy rzut oka na ceny jakie można uzyskać za monety nabyte w poprzednich latach.

Firma Express M. specjalizująca się w pośrednictwie sprzedaży monet
emitowanych przez NBP zamieszcza na swojej stronie informacje na temat
zysków jakie dał zakup monet w ramach oferowanego przez firmę
abonamentu. I tak komplet monet nabytych w 2005 roku jest obecnie wart
90% więcej. To wynik identyczny z najlepszymi funduszami
inwestycyjnymi. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że monety nie mają
wiele wspólnego z rynkiem akcji, na którym działają TFI, zyski te
przemawiają do wyobraźni. Inwestując w monety zarabiamy zarówno na
wartości złota i srebra, z których są one wykonane jak również na
wartości kolekcjonerskiej. Jak pokazują dane historyczne limitowe serie
monet, wydawane z okazji np. śmierci Jana Pawła II czy Mistrzostw
Świata w Piłce Nożnej 2006, cieszą się ogromnym powodzeniem, co sprzyja
wzrostowi ich cen.

Pełny ranking monet znajduje się tutaj: www.e-numizmatyka.pl/abonament



2006 rok to wprowadzenie na rynek produktów strukturyzowanych.

Produkty te uważane są za bardzo złożone ze względu na swoją
konstrukcje. Produktem strukturyzowanym może być np. obligacja na kurs
akcji, waluty, cenę ropy. Inwestor otrzymuje gwarancję na osiągnięcie
minimalnego zysku a jednocześnie uzyskuje prawo do partycypacji w
zyskach wynikających np. ze wzrostu cen ropy naftowej. W ostatnich
miesiącach obligacje strukturyzowane zaoferował Deutsche Bank. Pierwszą
z nich była „db Magiczna Trójka”, która pojawiła się w obrocie na GPW
we wrześniu, a drugą „db Obligacja WIG20”. Dzięki ofercie Deutsche
Banku krajowi inwestorzy uzyskali dostęp do nowych produktów,
zarezerwowanych do niedawna dla klientów segmentu Private Banking.

Choć krótki okres obecności na rynku nie pozwala na podanie stopy
zysków, to patrząc na doświadczenia krajów zachodnich, można spodziewać
się sporego zainteresowania tymi produktami w przyszłości.

Czy przyszłe emerytury to utopia? część II

Czytając ustawy o Indywidualnych Kontach Emerytalnych oraz o Pracowniczych Programach Emerytalnych znajdziemy w nich zapisy o sposobach gromadzenia środków w ramach II i III filaru. Można je ulokować dokonując zakupu jednostek funduszu inwestycyjnego, otwierając rachunek maklerski, powierzając pieniądze funduszowi kapitałowemu albo otwierając rachunek w banku. Takie zmiany wprowadzają konieczność przekształcenia się zwykłych ludzi w inwestorów, którymi nigdy nie byli! Nie wiedzą o zasadach funkcjonowania Otwartych Funduszy Emerytalnych oraz ich korelacji z GPW. Ci sami ludzie nigdy nie podjęliby się gry na giełdzie, ale gromadzą środki pieniężne w ramach Funduszy Emerytalnych.

OFE są ściśle uzależnione od koniunktury panującej na Giełdzie Papierów Wartościowych, dlatego każdy jej wzrost lub spadek znajduje odbicie w notowaniach Otwartych Funduszy Emerytalnych. Niepokojące staje się zwiększające zaangażowanie działalności OFE na polu papierów wartościowych charakteryzujących się największym zakresem wahań – akcji. Doprowadziło to do przewyższenia podaży przez popyt. Wielkość nowych emisji akcji jest zbyt niska w porównaniu z zapotrzebowaniem na nie. Szacuje się, że aby zachować równowagę popytu i podaży, spółki powinny emitować akcje o wartości 6 mld zł rocznie, przy czym wartość emisji nowych akcji w latach 2002 – 2004 wyniosła jedynie 4,5 mld zł! Polscy ustawodawcy powinni wziąć ten fakt pod uwagę i oddać w ręce zarządców OFE nowe narzędzia umożliwiające inwestowanie alternatywne, np. za granicą lub na rynku nieruchomości. Jak się okazuje należy rozważnie stworzyć nowe możliwości, ponieważ inwestowanie zgromadzonych aktywów za granicą spowodowało by gigantyczny odpływ kapitału z rodzimego parkietu, doprowadzając tym samym to zawirowań na rynkach finansowych, czego przykładem mogą być działania jakie niegdyś podjęto w Chile.

Dodatkowym utrapieniem związanym z emeryturami jest starzejące się społeczeństwo Europy. Obecnie wiek przeciętnego Europejczyka wynosi 33 lata, szacuje się, że w 2030 roku wzrośnie on do 44 lat, co spowoduje, że co trzeci mieszkaniec naszego kontynentu będzie emerytem. Również w tym przypadku popyta na środki finansowe przewyższy znacząco ich podaż. Najbardziej niepokojące wydają się być prognozy zapowiadające gigantyczny odpływ pieniądza z rynków finansowych spowodowany masowym przechodzeniem ludzi na emeryturę, doprowadzający do ogólnokontynentalnego załamania koniunktury.

Te dwa wcześniejsze akapity stają się szczególnie przerażające w połączeniu ze sobą. Nie dość, że w obliczu masowych wypłat środków, OFE nie będą miały ich wystarczająco, aby móc kontynuować inwestycje, to będą musiały sprzedawać posiadane walory po mocno zaniżonych cenach, co doprowadzi do ogromnej wyprzedaży na GPW. Skutki takiej przeceny nie będą zbyt ciekawe w ujęciu długoterminowym.

Wprowadzona reforma systemu ubezpieczeń społecznych przeniosła obowiązek dbania o przyszłość finansową z pracodawcy na pracownika. Zanim ktokolwiek zdecyduje się na zainwestowanie swoich środków w ramach Otwartych Funduszy Emerytalnych, powinien zastanowić się czy warto. Może się okazać, że przy zdobyciu odrobiny umiejętności inwestycyjnych takie aktywa skuteczniej będą pracować w inny sposób. Decyzje związane z finansową przyszłością powinny być przemyślane, gdyż teraz znajduje się ona wyłącznie w naszych rękach

Fundusze inwestycyjne inwestujące w złoto

Czy istnieją fundusze inwestycyjne inwestujące w złoto?
Nie istnieją takie fundusze inwestycyjne ale niektóre fundusze hedgingowe inwestują w złoto.Więcej o funduszach hedgingowych.

sobota, 17 listopada 2007

Właściwy czas, właściwe miejsce...część II

Zgodnie z cyklem przedstawionym przez Kiyosaki’ego co 5 lat następuje poważny krach na rynkach akcji, czego przykładem są spadki notowań w związku z atakami z 11 września 2001 oraz obecna sytuacja, w której się znajdujemy (proszę zauważyć, że od 2001 roku minęło około 5 lat!). Patrząc obiektywnie łatwo można dojść do wniosku, że jeśli akcje znajdowały się w swojej szczytowej formie w latach 1980-2000, oznacza to, że 20 letni cykl dobiegł końca, a teraz rynki papierów wartościowych znajdują się w 10 letnim okresie niskich notowań. Przyjmując, że zawirowania z przełomu wieków trwały na różnych rynkach w latach 2000-2003, to dziesięcioletni okres świetności rynku towarowego powinien skończyć się około roku 2013. Znaczyłoby to, że rok 2007 jest dokładnie połową 10 letniego cyklu towarowego, w którym nastąpiły poważne problemy takie jak kryzys na rynku kredytów hipotecznych oraz wyprzedaż związana ze słabością dolara. Słuszność tych poglądów zdaje się potwierdzać notująca historyczne rekordy ropa naftowa oraz bardzo drogie złoto. Znajdujemy się, zatem w momencie dokładnej antybiegunowości towarów i akcji.

Zaistniała sytuacja daje powody do dużego optymizmu, ponieważ zgodnie z wcześniejszymi rozważaniami złoto w najbliższych latach powinno zacząć zniżkować, a ceny akcji będą powoli piąć się w górę, po czym nastąpi naprawdę potężny krach i rynek papierów wartościowych na powrót wróci do łask. Obecnie znajdujemy się dokładnie w dołku rynków akcji w połowie 10 letniego cyklu towarów.

W Internecie zaroiło się ostatnio od artykułów opisujących straty inwestorów, „lizanie ran” i zastanawianie się nad odrabianiem strat po ostatnich spadkach. Jak na dłoni widać, że historia się powtarza, zarówno w przypadku ludzkich zachować jak i notowań rynkowych. Gdyby ci ludzie analizowali dane historyczne, wiedzieliby, kiedy może nastąpić poważniejsze załamanie i zawczasu wycofaliby się z gry lub zmienili strategię pozwalającą zarabiać na spadkach. Historia rynków się powtarza, dlatego że ludzkie zachowania się nie zmieniają.

I znowu można przeczytać o bezpiecznych inwestycjach w złoto, które wydaje się być naprawdę dobrą alternatywą...., ale jeśli niedoświadczony inwestor amator da się złapać na haczyk i zainwestuje wszystkie swoje fundusze w złoto w celu szybkiego odkucia się, będzie musiał czekać przeszło 20 lat, żeby odrobić długoterminowe straty! Tak naprawdę towary przestają być obecnie dobrymi alternatywami, gdyż znajdują się u progu wyczerpania popytu, natomiast akcje notują cyklowy dołek, przez co stają się naprawdę łakomym kąskiem, pod warunkiem, że się wie, co się robi i posiada wiedzę pozwalającą wycofać się w odpowiednim momencie lub zmienić strategię inwestycyjną.

Obraz panicznej wyprzedaży wykreowany przez społeczność inwestorów amatorów wydaje być się nie do końca prawidłowy. Jestem święcie przekonany, że w ostatnim czasie pojawiły się osoby, które posiadały umiejętności pozwalające im wykorzystać nadarzająca się okazję. Pewnie spotkały się one ze strony znajomych, którzy stracili, z komentarzami o ślepej kurze oraz o co drugim głupim mającym szczęście. Tak naprawdę głupimi okazują się osoby, które swoim zachowaniem sygnalizują, że „pozjadały wszystkie rozumy”, a w rzeczywistości musiały zapłacić dość wysoką cenę za swoje zarozumialstwo.

Często można się zetknąć z komentarzami w stylu: „Po co mam się zajmować giełdą jeśli nie mam pieniędzy, którymi mógłbym obracać” albo „Nie muszę uczyć się analizy technicznej, gdyż na razie zarabiam na wzrostach, a co będzie potem, zobaczymy”. Co się jednak stanie, gdy nagle takie osoby odnotują przypływ gotów, którą będą chcieli pomnożyć, a z powodu swojego lenistwa oraz z braku wiedzy poniosą porażkę, bo zainwestują nie wtedy, kiedy będzie trzeba? Będą zwalać na rynek, rodzinę, maklera, doradców i kogo tylko, zamiast na siebie, ponadto nie wyniosą z tej porażki żadnej nauki i dalej będą określać ludzi, którzy byli przygotowani, mianem głupich, którym się poszczęściło.


Powered by ScribeFire.

Właściwy czas, właściwe miejsce...część I

Założę się, że każdy człowiek przynajmniej raz w życiu znajduje się w sytuacji, kiedy dąży do sukcesu wraz z innymi ludźmi i nagle komuś z tego grona udaje się osiągnąć wyznaczony cel. Najczęściej pozostali mówią wtedy, że taka osoba miała szczęście, że trafiła na dobrą okazję, która pozwoliła jej dojść do tego, do czego dążyła. W takich momentach odczuwalna jest ciężka atmosfera zazdrości pozostałych, którzy najczęściej nie stronią od podsumowań w rodzaju: „Każdy głupi ma zawsze szczęście” albo „Trafiło się ślepej kurze ziarno”. Te uszczypliwości służą jedynie zagłuszaniu własnego rozczarowania oraz potwierdzają marne, w danej dziedzinie, umiejętności tych, którzy takie sądy wygłaszają. O wiele rozsądniejsze byłoby stwierdzenie, że dana osoba „posiadała odpowiednią wiedzę i zdolności, potrzebne, aby efektywnie wykorzystać nadarzającą się sposobność”.

Być może podjąłem nieco dziwny temat, który chcę omówić w kontekście inwestowania, ale wydaje mi się, że bardzo przybiera on na aktualności właśnie teraz, kiedy rynek akcji znajduje się dokładnie na przeciwnym biegunie w stosunku do rynku towarowego.

Każdy inwestor mający styczność z analizą techniczną wie o istnieniu cykli. Jedni traktują tą wiedzę z przymrużeniem oka, a inni całkiem serio. Ci pierwsi zazwyczaj twierdzą, że na giełdach pewne ruchy się powtarzają, ale nigdy w życiu nie uzależnialiby swojej przyszłości od wiarygodności tych informacji. Do pewnego stopnia mają rację, gdyż cykle nie służą do podejmowania konkretnych decyzji inwestycyjnych, lecz jedynie do uniknięcia „wpadki”, wynikającej z przebywania na niewłaściwym rynku w niewłaściwym czasie. Całkowita ignorancja istnienia powtarzających się ruchów cen może się okazać niezwykle kosztowna, z czym mamy obecnie do czynienia.

Obserwując cykle różnych rynków, można zauważyć pewne prawidłowości. Najbardziej powszechna jest wiedza na temat przeciwnej korelacji rynku towarowego i papierów wartościowych. Analizując wieloletnie wykresy można zauważyć, że ceny złota są najwyższe w momencie pojawiania się poważnych perturbacji na rynkach akcyjnych i odwrotnie, akcje świętują chwałę, gdy na rynku towarowym panuje bessa. Kulminacja kupna na jednym z rynków zazwyczaj zwiastuje zbliżające się zmiany na innych rynkach. Robert Kiyosaki w jednej ze swoich książek napisał o istnieniu cyklu 20-10-5 istnienie, którego jest negowane przez profesjonalistów, jednak jak się okazuje, historia mówi w tym względzie, co innego.

W roku 1980 złoto osiągnęło rekordowy poziom cenowy, mianowicie ponad 800 dolarów za uncję. Był to szczyt świetności rynku towarowego, który w kolejnych latach notował bardzo niski poziom w porównaniu z opisywanym rekordem – cena złota oscylowała na poziomie 275 dolarów za uncję. W tym czasie do roku 2000 rynki papierów wartościowych rozwijały się bardzo dynamicznie, napędzając coraz większą hossę, podczas gdy rynek towarowy mocno zniżkował. Rok 2000 był czasem, kiedy indeksy giełd amerykańskich zdobywały kolejne szczyty, a rok później nastąpiło potężne załamanie. Od roku 2000 role się ponownie odwróciły – notowania indeksów akcyjnych znajdują się na niskich poziomach w porównaniu z czasami świetności, a złoto na powrót zdobywa swoje historyczne szczyty i dąży do ich pobicia.


Powered by ScribeFire.

Wspólnik do wykroczenia skarbowego poszukiwany

Natchnienie do tego tekstu dało mi znalezione dzisiaj zlecenie, umieszczone jak najbardziej publicznie w jednym z popularnych serwisów licytacyjnych. W pierwszym momencie przeleciało mi przez głowę że zlecający musiał całkiem sporo trawy wypalić przed puszczeniem tego - w drugiej natomiast wyszło mi, że i zlecający i licytujący nie mają zielonego pojęcia co im za ten numer grozi.

No to wyjaśnię na wszelki wypadek co grozi, może ktoś się powstrzyma jednak przed kolejnym numerem tego typu...

Ogłoszenie brzmi: "Mam dosyć nietypową potrzebnę. Muszę wystawić fakturę za reklamy wyświetlane na pewnym serwisie internetowym. Jako że nie prowadzę działalności gospodarczej szukam firmy, która taką fakturę by mi wystawiła, a ja zwracam koszta podatkowe + kasa za usługę."

No to lecimy z aspektami prawnymi...

1. To się nazywa firmanctwo

Wystawienie faktury potwierdzająca sprzedaż towaru, który nie był własnością sprzedającego, określane jest mianem firmanctwa. Zachodzi, jeżeli podatnik, za zgodą innej osoby, w celu zatajenia prowadzenia działalności gospodarczej lub rzeczywistych rozmiarów tej działalności, posługuje się lub posługiwał się imieniem i nazwiskiem, nazwą lub firmą tej osoby. Czyli jeśli np. fakturujemy się przez istniejącą firmę w celu uniknięcia zakładania własnej działalności gospodarczej - i ta firma wystawia fakturę na coś, czego de facto nie miała i nie sprzedała.

2. Co zrobi Skarbówka jak się dowie?

US przeprowadzi postępowanie podatkowe lub kontrolne. Po jego zakończeniu wyda decyzję określającą należny podatek, a dochód opodatkuje według obowiązujących stawek. Sprawa stanie się ponadto przedmiotem postępowania karnego skarbowego, w którego efekcie konsekwencje prawne i finansowe poniosą obie strony.

3. Jaka jest odpowiedzialność podatnika zlecającego wystawienie faktury?

Ważne - karalne jest już samo ryzyko zmniejszenia wpływów podatkowych. Wystarczy, że jest to prawdopodobne - nie musi wystąpić. Stwierdzenie firmanctwa grozi grzywną, karą pozbawienia wolności, lub obiema tymi karami łącznie.

Podstawa prawna: Art. 55 § 1 Kodeksu Karnego Skarbowego:

§ 1. Podatnik, który w celu zatajenia prowadzenia działalności gospodarczej na własny rachunek lub rzeczywistych rozmiarów tej działalności posługuje się imieniem i nazwiskiem, nazwą lub firmą innego podmiotu i przez to naraża Skarb Państwa lub jednostkę samorządu terytorialnego na uszczuplenie podatku, podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności do lat 2, albo obu tym karom łącznie.
§ 2. Jeżeli kwota podatku narażonego na uszczuplenie jest małej wartości, sprawca czynu zabronionego określonego w § 1 podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych.
§ 3. Jeżeli kwota podatku narażonego na uszczuplenie nie przekracza ustawowego progu, sprawca czynu zabronionego określonego w § 1 podlega karze grzywny za wykroczenie skarbowe.

Tłumaczenie:
- stawka dzienna - jest to nic innego, niż minimalne wynagrodzenie za jeden dzień pracy, określane przez Radę Ministrów. Obecnie jest to 31,2zł, a więc maksymalna kara za firmanctwo małej wartości wynosi 22.464zł.
- nieznaczne straty podatkowe - uszczuplenie podatku nieprzekraczające kwoty 152.000zł, czyli dopiero powyżej tej kwoty firmanctwo jest zagrożone więzieniem.

4. Jaka jest odpowiedzialność firmy wystawiającej faktury?

Jeśli właściciel firmy wyraził zgodę na takie działania, US określi najpierw czy mamy do czynienia z wykroczeniem skarbowym czy przestępstwem skarbowym. Granicę wyznacza tutaj kwota nieznacznego uszczuplenia budżetu państwa, czyli 152.000zł. W przypadku wykroczenia skarbowego, firma praktycznie unika odpowiedzialności. Jeśli jednak wystąpiło przestępstwo skarbowe, firma również spodziewać się może konsekwencji.

Podstawa prawna: Art. 18 § 3 Kodeksu Karnego:

§ 3. Odpowiada za pomocnictwo, kto w zamiarze, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, swoim zachowaniem ułatwia jego popełnienie, w szczególności dostarczając narzędzie, środek przewozu, udzielając rady lub informacji; odpowiada za pomocnictwo także ten, kto wbrew prawnemu, szczególnemu obowiązkowi niedopuszczenia do popełnienia czynu zabronionego swoim zaniechaniem ułatwia innej osobie jego popełnienie.

Konkluzja...

Powszechnie wiadomo, że takie rzeczy się robi. Nie ma się co oszukiwać, robić się będzie nadal. Ale w tym przypadku niewiedza może jak widać bardzo mocno zaboleć - Skarbówka akurat, w przeciwieństwie do prywatnych firm czy nawet ZUSu, należne sobie zobowiązania ściągać potrafi bardzo skutecznie.

Warto, dla zaoszczędzenia paru złotych?

Powered by ScribeFire.

Wypadki komunikacyjne na terenie Anglii i Walii

Wbrew panującemu powszechnie przekonaniu, brytyjskie drogi wcale nie są zbyt bezpieczne - zarówno dla korzystających z nich kierowców, rowerzystów czy też pieszych. Liczba wypadków drogowych ciągle wzrasta, głównie dzięki stale rosnącej liczbie użytkowanych przez Brytyjczyków samochodów. Wprawdzie producenci pojazdów starają sie jak tylko mogą, by prowadzone przez nas auta były jak najbezpieczniejsze dla ich użytkowników, jednak zdaje się to nie mieć zbyt dużego wpływu na liczbę wypadków na brytyjskich drogach.

W razie wypadku

Istnieją pewne obowiązki prawne, których każda osoba biorąca udział w wypadku drogowym na terenie Anglii i Walii musi dopełnić. Brytyjskie prawo wymaga, żeby wszyscy uczestniczący w wypadku kierowcy zatrzymali się na miejscu zdarzenia i wymienili danymi kontaktowymi oraz informacjami na temat ubezpieczenia ich pojazdów (nazwa firmy ubezpieczeniowej i numer polisy). Policja w większości przypadków odmawia przyjazdu na miejsce wypadku, pozostawiając wszystko w rękach samych kierowców i ich firm ubezpieczeniowych. Obecność policji jest jedynie wymagana w sytuacji, gdy incydent był na tyle poważny, że spowodował on zatrzymanie ruchu drogowego lub też gdy ofiary wypadku odniosły naprawdę ciężkie obrażenia ciała.

Jeżeli jednak to my byliśmy stroną poszkodowaną w wypadku, zawsze warto jest jak najszybciej złożyć (choćby telefonicznie) krótki raport na policji o zaistniałym zdarzeniu. Okaże się to niezwykle pomocne w przypadku, gdyby polisa ubezpieczeniowa sprawcy wypadku okazała sie z jakiegoś powodu nieważna i o ewentualne odszkodowanie trzeba byłoby ubiegać się z Motor Insurers Bureau (MIB).

Jeżeli nasz pojazd został uszkodzony w wypadku i posiadamy pełne ubezpieczenie - fully comprehensive (odpowiednik polskiego AC), to jak najszybciej powinniśmy skontaktować się z naszą firmą ubezpieczeniową. Warto jednak zaznaczyć, że nawet jeżeli to nie my byliśmy winni spowodowania wypadku, to niestety w większości przypadków przy odnawianiu polisy ubezpieczeniowej możemy się spodziewać wzrostu wysokości płaconych przez nas składek. Jeżeli posiadamy jedynie ubezpieczenie third party (odpowiednik polskiego OC), a wypadek nastąpił nie z naszej winy, powinniśmy niezwłocznie skontaktować się z ubezpieczycielem sprawcy zdarzenia i liczyć na szybkie rozpatrzenie sprawy z ich strony.

Czy można inaczej?

Jeżeli jednak chcemy mieć pewność, że naszą sprawą szybko i sprawnie zajmą się profesjonaliści (i oczywiście pod warunkiem, że do wypadku doszło nie z naszej winy), wówczas wystarczy skontaktować się z jedną z wielu kancelarii prawnych, które bezpłatnie i kompleksowo zajmują się sprawami wypadków komunikacyjnych. Jeżeli zdecyduje się ona podjąć prowadzenia naszej sprawy, to niemal natychmiast możemy liczyć na samochód zastępczy i oględziny rzeczoznawcy, który oceni poziom szkód i sporządzi na tej podstawie odpowiedni raport. Jeżeli rzeczoznawca zdecyduje, że uszkodzenia da się naprawić, a ich koszt nie przekroczy przed wypadkowej wartości auta, naprawy powinny się rozpocząć niemal natychmiast. Jeżeli jednak pojazd zostanie spisany na straty, wówczas na podstawie wyceny rzeczoznawcy zostanie nam zaproponowana kwota rozliczenia, biorąca pod uwagę przed wypadkową wartość rynkową samochodu. Dodatkowo jeżeli odnieśliśmy jakiekolwiek obrażenia ciała na skutek wypadku, możemy wówczas również liczyć na profesjonalną reprezentację prawną w sprawie roszczeń odszkodowawczych z tego tytułu. Wszystkie usługi świadczone przez tego typu kancelarie są dla klientów zupełnie bezpłatne, gdyż brytyjski system prawny umożliwia im odzyskanie wszystkich poniesionych przez nie kosztów od ubezpieczyciela sprawcy wypadku. Również warto nadmienić, że jeżeli zdecydujemy sie skorzystać z pomocy niezależnej firmy, a nie naszego własnego ubezpieczyciela w sprawie likwidacji szkód, nie ryzykujemy wówczas wzrostu wysokości naszych składek ubezpieczeniowych.

Istnieje cały szereg okoliczności, gdzie z powodu braku obecności niezależnych świadków zdarzenia trudno jest jednoznacznie określić, kto był winny spowodowania wypadku. Zwłaszcza jeżeli obie strony wzajemnie się obwiniają i przedstawiają kompletnie sprzeczne wersje wydarzeń. Z reguły najbardziej problematyczne są wypadki na rondzie i stłuczki na parkingu (zwłaszcza jeżeli obie strony w danym momencie przeprowadzały manewr cofania). Wówczas często trzeba się pogodzić z faktem, żę obarczone winą zostaną obie strony po połowie - tzw. wspólna odpowiedzialność 50/50. Zwłaszcza w tego typu sytuacjach warto mieć zapewnioną pomoc doświadczonego prawnika, który będzie w stanie bezboleśnie nas przeprowadzić przez cały proces likwidowania szkód osobowych i komunikacyjnych.


Powered by ScribeFire.

Odzież zimowa

Robocza odzież zimowa powinna spełniać wymagania normy ENV 342. Zgodnie z wymaganiami normy ENV342 odzież ciepłochronną klasyfikuje się na dwie grupy w zależności od uzyskiwanego oporu cieplnego zastosowanych materiałów:
1 - odzież zimowa stosowana w temperaturach do -15 st. C
2 - odzież zimowa stosowana w temperaturach od -15 st. C do -30 st.C
Odzież chroniącą przed zimnem można podzielić na trzy klasy w zależności od rodzaju pracy:
1- do pracy bardzo lekkiej - wydatek cieplny organizmu 90 W/m2
2- do pracy lekkiej - wydatek cieplny organizmu 115 W/m2
3- do pracy średnio ciężkiej - wydatek cieplny organizmu 170 W/m2

O przeznaczeniu odzieży chroniącej przed zimnem (odzieży zimowej) decydują zastosowane materiały. Odzież zimowa stosowana na zewnątrz powinna być wodoodporna i wiatrochronna, stosowana wewnątrz (chłodnie) nie koniecznie. Tkanina wierzchnia użyta do produkcji odzieży zimowej stosowanej na zewnątrz powinna zatem dodatkowo chronić przed opadami atmosferycznymi i wiatrem, czyli powinien być wodoodporny i wiatrochronny. Doskonałym materiałem wierzchnim do produkcji roboczej odzieży zimowej jest tkanina wodoodporna Viking o gramaturze 230g/m2 i składzie 70% polyester i 30% bawełna firmy KLOPMAN.

Podstawowym kryterium doboru odzieży zimowej (ochronnej chroniącej przed zimnem) są:
- temperatura otoczenia
- rodzaj wykonywanej pracy
- czas wykonywanej pracy
Biorąc pod uwagę te wartości oraz czas wykonywanej pracy, można prawidłowo dobrać rodzaj odzieży zimowej nie naruszając komfortu cieplnego pracownika, czyli nie narażając pracownika na przegrzanie lub wychłodzenie.


Robocza odzież zimowa (ciepłochronna) musi być obowiązkowo certyfikowana i odpowiednio oznakowana piktogramem z podaniem minimalnej temperatury, w jakiej może być użytkowana.
Kolekcja odzieży roboczej zimowej powinna zawierać: kurtki zimowe, ogrodniczki ocieplane, kamizelki ocieplane, czapki.
Doskonałym uzupełnieniem roboczej odzieży zimowej jest bielizna termoaktywna


Powered by ScribeFire.

Rachunkowość w fundacjach i stowarzyszeniach

W niedużych firmach


W małej, prywatnej firmie, tzw. działalności gospodarczej osoby fizycznej, istnieje wiele różnych sposobów prowadzenia tzw. "księgowości". Pomijamy tutaj w rozważaniach podatek VAT, ponieważ jeśli jakiś podmiot płacić go musi, jest to praktycznie równorzędne dla każdego typu działalności. Bardziej należy się skupić na podatku dochodowym. Otóż można się rozliczać za pomocą karty podatkowej, czyli płacąc stały ryczałt, niezależny od wysokości przychodów (niestety dotyczy to tylko niektórych działalności, na ogół rzemieślniczych). Można rozliczać się za pomocą tzw. ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, czyli płacąc określony procent podatku od przychodów, niższy niż normalny podatek dochodowy, ale bez prawa do uwzględniania kosztów uzyskania tych przychodów. Można również rozliczać się na zasadach ogólnych, czyli za pomocą podatkowej księgi przychodów i rozchodów.

W dużych firmach i innych podmiotach


Sytuacja w przypadku dużych firm, a także stowarzyszeń, fundacji i organizacji pozarządowych (tzw. NGO) jest dużo bardziej skomplikowana, ponieważ ustawa o rachunkowości nakłada na nie konieczność prowadzenia ksiąg rachunkowych. Księgi rachunkowe to bardzo skomplikowany układ specjalnych kont księgowych, na których księguje się zarówno przepływy finansów w firmie, jak i przepływy dokumentów księgowych. Potrzebna do tego jest spora wiedza na ten temat, a także sporo czasu, co powoduje, że raczej nie da się prowadzić rachunkowości w fundacjach i stowarzyszeniach samodzielnie, przez osobę, która nie ma wykształcenia w kierunku rachunkowości. Dlatego na ogół dobrze jest zdać się na firmę, biuro rachunkowe, które prowadzi rachunkowość NGO, czyli tzw. Non Goverment Organizations - organizacji pozarządowych. Doskonałym i sprawdzonym biurem księgowym specjalizującym się w tej tematyce jest właśnie firma Alastir, której właścicielka posiada duże doświadczenie w tej branży i była księgową w kilku różnych fundacjach z różnych dziedzin, prowadzących nieraz ciekawe i bardzo skomplikowane rozliczenia księgowe. Na pewno warto jej zaufać.

Powered by ScribeFire.

piątek, 16 listopada 2007

Inwestycje alternatywne - fundusze hedgingowe


W artykule „Bezpieczne” fundusze inwestycyjne
zaznaczyłem we wstępie, że nawet zwykła korekta, która miała miejsce na
przełomie lipca i sierpnia tego roku wywołuje popłoch u wszystkich
posiadaczy jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Jest to
główny argument przemawiający za trzymaniem się z daleka od tego typu
inwestycji. Zupełnie inaczej rysuje się sytuacja w przypadku funduszy
hedgingowych, które cieszą się coraz większym zainteresowaniem.



Fundusze hedgingowe różnią się od otwartych funduszy inwestycyjnych
możliwościami osiągania zysków nie tylko podczas hossy, ale również i
bessy. Pierwszy fundusz typu hedge został założony w 1949 roku w USA
przez Alfreda Jonesa. Podstawową zasadą funkcjonowania tych funduszy
(głoszoną przez Jonesa) jest staranny dobór akcji, a nie poleganie na
wzroście/spadku wartości aktywów podczas trendu wzrostowego czy zniżek.
Fundusze hedgingowe do pewnego stopnia odcinają się, zatem od
koniunktury rynkowej.



Oprócz standardowych zakupów akcji na światowych giełdach, fundusze te
są zaangażowane w inne instrumenty finansowe, które budzą zdecydowany
sprzeciw ich wrogów. Zarządcy funduszy hedgingowych inwestują na
przykład w:



a) nieruchomości

b) towary – złoto, srebro i inne metale

c) trudne wierzytelności

d) spółki mające poważne problemy finansowe

e) instrumenty pochodne

f) zdarzenia nadzwyczajne – fuzje firm, przejęcia, prywatne emisje akcji itp.



Moim zdaniem sprzeciw tak naprawdę powinien budzić brak dostatecznych
regulacji ustawowych w stosunku do funduszy hedgingowych, a nie sposoby
lokowania aktywów. Fundusze typu hedge przypominają trochę programy HYIP,
które nie są obwarowane żadnymi przepisami. Na szczęście w przypadku
funduszy hedgingowych raczej nie występuje niebezpieczeństwo ucieczki
zarządców ze zgromadzonymi pieniędzmi. Ustawodawcy państw europejskich
jak i sama Unia Europejska dążą do sformalizowania działania tych
funduszy, dlatego mam nadzieję, że w dalszej perspektywie czasowej będą
one o wiele chętniej wykorzystywane przez inwestorów niż dzisiejsze FIO.



Wracając do form inwestowania zgromadzonych środków tych funduszy,
twierdzę że nieuzasadniony jest strach, który powstrzymuje przeciętnych
inwestorów od czerpania znacznych korzyści. Ktoś kto miał jakąkolwiek
styczność z cyklami rynkowymi lub z analizą techniczną wie, że rynki
akcji i towarów są ujemnie ze sobą skorelowane, czyli: w czasach
świetności akcji fundusze hedgingowe mogą zarabiać właśnie na tego typu
papierach wartościowych, a w czasie hossy na rynkach towarowych będą
zarabiać na towarach. Czy nie jest to znaczna przewaga nad przeciętnymi
funduszami inwestycyjnymi? Na dodatek obecna sytuacja rynkowa
prezentuje się w ten właśnie sposób: ceny akcji nie potrafią wybić się
ponad ostatni szczyt sprzed letniej korekty, a złoto wraz z ropą
naftową biją historyczne rekordy!



Dowodem na osiąganie zysków bez względu na dominującą koniunkturę są
wyniki funduszy hedgingowych mierzone indeksem Van Global Hedge Fund
Index, który w latach 2000 – 2002 wzrósł o 2,1%(lata te były okresem
permanentnej bessy na światowych rynkach finansowych, przez którą
miliony ludzi straciły biliony dolarów z powodu inwestycji w fundusze
inwestycyjne i plany emerytalne) podczas gdy akcje spółek potaniały
prawie o 50%. Faktem jest, że nie zawsze podczas bessy fundusze będą
osiągały tak świetne wyniki, dotyczy to szczególnie polskich funduszy
hedgingowych (te amerykańskie są po prostu lepsze), które podczas
kryzysu na rynku kredytów hipotecznych zanotowały całkiem znaczne
spadki, bo około 10%. W Polsce istnieją trzy towarzystwa zajmujące się
inwestycjami hedge: Opera TFI, Superfund TFI oraz Investors TFI.



Strach ma wielkie oczy, a najgorszymi doradcami w sprawach finansów są
ludzie, którzy się na nich nie znają lub wolą powtarzać oklepane hasła
doradzając dywersyfikację i inwestowanie długoterminowe. Jeśli wiesz na
czym polega strategia inwestycyjna funduszy hedgingowych, przestaniesz
słuchać ogółu społeczeństwa podsuwającego Ci fundusze inwestycyjne i
zaczniesz zarabiać zarówno na wzrostach jak i na spadkach.





Powered by ScribeFire.

Czy przyszłe emerytury to utopia? część I

Czytając ustawy o Indywidualnych Kontach Emerytalnych oraz o
Pracowniczych Programach Emerytalnych znajdziemy w nich zapisy o
sposobach gromadzenia środków w ramach II i III filaru. Można je
ulokować dokonując zakupu jednostek funduszu inwestycyjnego, otwierając
rachunek maklerski, powierzając pieniądze funduszowi kapitałowemu albo
otwierając rachunek w banku. Takie zmiany wprowadzają konieczność
przekształcenia się zwykłych ludzi w inwestorów, którymi nigdy nie
byli! Nie wiedzą o zasadach funkcjonowania Otwartych Funduszy
Emerytalnych oraz ich korelacji z GPW. Ci sami ludzie nigdy nie
podjęliby się gry na giełdzie, ale gromadzą środki pieniężne w ramach
Funduszy Emerytalnych.



OFE są ściśle uzależnione od koniunktury panującej na Giełdzie Papierów
Wartościowych, dlatego każdy jej wzrost lub spadek znajduje odbicie w
notowaniach Otwartych Funduszy Emerytalnych. Niepokojące staje się
zwiększające zaangażowanie działalności OFE na polu papierów
wartościowych charakteryzujących się największym zakresem wahań –
akcji. Doprowadziło to do przewyższenia podaży przez popyt. Wielkość
nowych emisji akcji jest zbyt niska w porównaniu z zapotrzebowaniem na
nie. Szacuje się, że aby zachować równowagę popytu i podaży, spółki
powinny emitować akcje o wartości 6 mld zł rocznie, przy czym wartość
emisji nowych akcji w latach 2002 – 2004 wyniosła jedynie 4,5 mld zł!
Polscy ustawodawcy powinni wziąć ten fakt pod uwagę i oddać w ręce
zarządców OFE nowe narzędzia umożliwiające inwestowanie alternatywne,
np. za granicą lub na rynku nieruchomości. Jak się okazuje należy
rozważnie stworzyć nowe możliwości, ponieważ inwestowanie zgromadzonych
aktywów za granicą spowodowało by gigantyczny odpływ kapitału z
rodzimego parkietu, doprowadzając tym samym to zawirowań na rynkach
finansowych, czego przykładem mogą być działania jakie niegdyś podjęto
w Chile.



Dodatkowym utrapieniem związanym z emeryturami jest starzejące się
społeczeństwo Europy. Obecnie wiek przeciętnego Europejczyka wynosi 33
lata, szacuje się, że w 2030 roku wzrośnie on do 44 lat, co spowoduje,
że co trzeci mieszkaniec naszego kontynentu będzie emerytem. Również w
tym przypadku popyta na środki finansowe przewyższy znacząco ich podaż.
Najbardziej niepokojące wydają się być prognozy zapowiadające
gigantyczny odpływ pieniądza z rynków finansowych spowodowany masowym
przechodzeniem ludzi na emeryturę, doprowadzający do
ogólnokontynentalnego załamania koniunktury.



Te dwa wcześniejsze akapity stają się szczególnie przerażające w
połączeniu ze sobą. Nie dość, że w obliczu masowych wypłat środków, OFE
nie będą miały ich wystarczająco, aby móc kontynuować inwestycje, to
będą musiały sprzedawać posiadane walory po mocno zaniżonych cenach, co
doprowadzi do ogromnej wyprzedaży na GPW. Skutki takiej przeceny nie
będą zbyt ciekawe w ujęciu długoterminowym.



Wprowadzona reforma systemu ubezpieczeń społecznych przeniosła
obowiązek dbania o przyszłość finansową z pracodawcy na pracownika.
Zanim ktokolwiek zdecyduje się na zainwestowanie swoich środków w
ramach Otwartych Funduszy Emerytalnych, powinien zastanowić się czy
warto. Może się okazać, że przy zdobyciu odrobiny umiejętności
inwestycyjnych takie aktywa skuteczniej będą pracować w inny sposób.
Decyzje związane z finansową przyszłością powinny być przemyślane, gdyż
teraz znajduje się ona wyłącznie w naszych rękach

Powered by ScribeFire.

Inwestycje alternatywne - nieruchomości

Posiadanie jednej lub więcej nieruchomości będących aktywami jest
pożądane przez wielu. Ten rodzaj aktywów może skutecznie "dokarmiać"
inwestora w razie kryzysów na rynkach towarowych czy finansowych, nawet
czasowe spadki wartości nieruchomości nie są tak dotkliwe w skutkach
jak załamania innych rynków. Dobrze zarządzane nieruchomości stanowią
azyl dla inwestora - schronienie. O zaletach nieruchomości nie trzeba
przekonywać inwestorów, którzy posiadają już kilka lokali lub budynków,
oni świetnie zdają sobie z tego sprawę - ten rodzaj inwestycji może
stanowić problem dla kogoś kto jest sceptycznie nastawiony lub dla
kogoś kto waha się wskoczyć w wir świata nieruchomości.



W artykule inwestycyjne ryzyko
pisałem, że inwestowanie nie jest ryzykowne, to brak wiedzy jest
ryzykowny. W przypadku nieruchomości problem ten jest bardzo dobrze
widoczny. Przeciętni inwestorzy boją się inwestować w nieruchomości, bo
tak naprawdę nie wiedzą jak, tracą tym samym świetne okazje
inwestycyjne. Obracanie nieruchomościami można porównać do jazdy
samochodem: jest ryzyko, ale kierowca nie może być ryzykowny, jeśli
poćwiczy prawidłową jazdę będzie naprawdę dobrym kierowcą. To samo
dotyczy inwestora: jeśli dotrze do przepisów prawnych i podatkowych
związanych z nieruchomościami oraz nabierze doświadczenia w
wyszukiwaniu okazji inwestycyjnych przestanie być ryzykantem, a stanie
się mądrym i sprawnym inwestorem. Co można więc zrobić, aby stać się
takim inwestorem i wykorzystać okazje jakie daje rynek nieruchomości?
Przede wszystkim trzeba przestać twierdzić, że nie posiada się
pieniędzy na kupno nieruchomości i zacząć zajmować się zakupami. Wielu
mężczyzn dziwi się dlaczego kobiety chodzą po sklepach nawet wtedy
kiedy niczego nie chcą kupić - bo będą wiedziały co kupić jeśli nadarzy
się odpowiednia okazja i będą miały środki na zakupy. Trening
inwestycyjny w nieruchomościach opiera się więc na takich samych
zasadach co zwykłe "babskie" zakupy. Do konieczności należy regularne
przeglądanie ofert sprzedaży, odwiedzanie biur pośrednictwa oraz
telefoniczne lub osobiste rozmowy ze sprzedającymi. Tylko w ten sposób
można wyćwiczyć się z zauważaniu tego czego nie widzą inni. Korzystanie
z dobrodziejstw inwestycji alternatywnych w nieruchomości wiąże się
również z posiadaniem wiedzy podatkowej i prawnej na ten temat. Każdy
inwestor powinien znać pewne podstawy, które opisałem w artykule ABC inwestowania w nieruchomości,
ale nie musi być specjalistą podatkowym lub prawnym, powinien jednak
wiedzieć w jakim źródle może znaleźć potrzebne mu akurat informacje lub
do kogo zwrócić się z prośbą o poradę (wybór dobrego radcy prawnego i
doradcy podatkowego stanowi nie lada wyzwanie). Jedynie z takim
przygotowaniem można zacząć kupować nieruchomości nie będąc ryzykantem.
Ryzyko o którym wspominałem przy okazji jazdy samochodem dotyczy też
rynku nieruchomości: przypuśćmy, że posiadamy świetną nieruchomość w
dogodnym miejscu, ale spóźniliśmy się trochę z jej kupnem pod wynajem,
bo konkurencja pozyskała znaczną większość klientów, a my staramy się
pozyskać kolejnych najemców z marnym skutkiem. Jeśli wzięliśmy kredyt
hipoteczny na zakup tej nieruchomości i zaczynają kończyć się nam
pieniądze na opłaty czynszu istnieje coraz większe niebezpieczeństwo
zajęcia przez bank naszej nieruchomości i między innymi z tego powodu
przeciętni inwestorzy boją się inwestycji w nieruchomości.



Podobnie jak na rynkach kapitałowych również i na rynku nieruchomości
inwestorzy stawiają czoła spadkom na wartości inwestycji, które nie są,
jak wspomniałem, tak duże jak np. na giełdach papierów wartościowych.
Europa znajduje się obecnie u schyłku wzrostowego cyklu
koniunkturalnego na rynku nieruchomości podczas którego branża
deweloperska znacznie się rozwinęła. Z powodu łatwości dostępu do
kredytów hipotecznych ludzie masowo inwestują w nieruchomości, a firmy
stawiają na budowę nowych domów i mieszkań. Należy zauważyć, że liczba
ludności się zmniejsza, a do 2030 roku emeryci będą stanowić 25%
społeczeństwa. Ktoś kto teraz zainwestował w nieruchomości może w
perspektywie długoterminowej stracić, bo jakby powiedział inwestor
rynków kapitałowych: "kupił na górce". W odmiennej sytuacji znajdują
się Stany Zjednoczone, dla których szacuje się wzrost liczby ludności.
Najprawdopodobniej starzejące się społeczeństwo europejskie wywoła falę
napływów imigrantów z krajów arabskich oraz zza wschodniej granicy co
nie spowoduje znaczących spadków cen nieruchomości w przyszłości.
Wszystkim "zapalonym" inwestorom, którzy teraz chcieliby zainwestować w
nieruchomości doradzam czekanie na spadek cen, który już niebawem może
przybrać większe rozmiary.



Sytuacja nieruchomości jest podobna do sytuacji na rynku towarowym, a w
szczególności na rynku złota z tą małą różnicą, że nieruchomości
znajdują się na krawędzi szczytu, a złoto jeszcze przed nim.
Zainteresowanie tymi rykami jest konieczne, ale na dzień dzisiejszy
radziłbym wszystkim inwestorom planującym zakupy trzymać się z daleka
nie tylko od rynku złota, ale i od rynku nieruchomości.

Powered by ScribeFire.

ABC Inwestowania w nieruchomości

Nieruchomości są dochodowe i to jest fakt, ponadto coraz więcej osób
zaczyna się o tym osobiście przekonywać. Mądra inwestycja jest w stanie
„żywić” inwestora przez długi czas, a zbyt pochopny wybór okazji
inwestycyjnej może okazać się tragiczny w skutkach. Niestety bardzo
dużo ludzi działa pod wpływem impulsu – wynajdują gdzieś informacje o
dochodowości nieruchomości lub o dźwigniach finansowych i bez namysłu
podejmują się czegoś o czym nie mają pojęcia, często nie wiedząc czym
jest amortyzacja. Zapytanie o różnice pomiędzy lokalem, a budynkiem
bezradnie rozkładają ręce lub próbują odpowiadać intuicyjnie. Ten
artykuł skierowany jest przede wszystkim do „świeżaków” pragnących
rozpocząć

generowanie przychodu za pomocą nieruchomości.



Przygodę z nieruchomościami należałoby zacząć od wyjaśnienia czym jest
lokal, budynek i budowla. Co prawda można znaleźć te definicje w
słownikach lub ustawach, ale podejrzewam że mało kto jest przychylny
przebijaniu się przez formalne opisy. To co wynika z ustaw można
przedstawić w następujący sposób: budynek to obiekt posiadający dach,
fundamenty oraz pokoje lub pomieszczenia mieszkalne i/lub użytkowe,
lokal jest wydzieloną częścią budynku, a budowla jest wszystkim
pozostałym (proszę o nie doszukiwanie się nieścisłości w tych
definicjach, bo na pewno takie są, chodzi mi jedynie o obrazowe
przedstawienie oficjalnych pojęć lub jak kto woli opisanie „na chłopski
rozum”). Ważnym, chyba nawet najważniejszym, pojęciem związanym z
nieruchomościami jest amortyzacja. Amortyzacja to po prostu część
wartości początkowej, w tym przypadku nieruchomości, którą podatnik
zalicza do kosztów uzyskania przychodu w danym roku podatkowym. Podczas
gdy przeciętny inwestor modli się o zwyżkę na giełdzie („korzysta z
dobrodziejstw” aprecjacji), aby jego akcje lub jednostki uczestnictwa
funduszu zyskały na wartości, mądry inwestor korzysta z tego co oferuje
mu amortyzacja, gdyż przynosi ona zyski o wiele szybciej. Z definicją
amortyzacji wiąże się pojęcie odpisu amortyzacyjnego, który jest roczną
kwotą uzyskania przychodu obliczoną według stawki amortyzacji,
Początkującego inwestora interesują zazwyczaj dwie stawki, które
wynoszą:



a) 1,5 % dla lokali i budynków mieszkalnych

b) 2,5% dla lokali i budynków niemieszkalnych



Należy dodać, że nie każdy lokal i/lub budynek można amortyzować.
Niczego nie odpiszemy w przypadku gruntów i praw ich wieczystego
użytkowania, lokali i budynków będących własnością spółdzielni
mieszkaniowych oraz składników, które były kiedyś wykorzystywane do
prowadzenia działalności gospodarczej, najmu, dzierżawy, ale już nie są
w żaden z tych sposobów wykorzystywane (co nie znaczy, że nie są już w
ogóle używane). Można amortyzować wszystkie lokale i budynki
spełniające następujące kryteria:



a) będące własnością lub współwłasnością podatnika

b) charakteryzujące się długim okresem użytkowania (powyżej jednego roku)

c) będących zdatnymi do użytku w momencie przekazania ich do użytkowania

d) muszą być przeznaczone na potrzeby prowadzenia działalności gospodarczej, najmu lub dzierżawy



Nieruchomości będące w naszym posiadaniu niestety nie podlegają
amortyzacji przed upływem jednego roku. To byłoby tyle jeśli chodzi o
najważniejszy przywilej związany z nieruchomościami, teraz kilka słów o
przykrym obowiązku – podatku od nieruchomości.

Jest to podatek lokalny, którego wielkość jest ustanawiana przez
samorząd gminny, nie może być on na szczęście wyższy od pewnej wartości
maksymalnej:



a) dla budynków i lokali mieszkalnych: 0,56 zł/m2

b) dla budynków i lokali związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej: 18,43 zł/m2



Podstawą opodatkowania (czyli wartościowo lub ilościowo określonym
przedmiotem podatku) jest powierzchnia użytkowa budynku. W odróżnieniu
od większości podatków, podatek od nieruchomości uiszcza się nie
miesięcznie lecz w ratach do każdego 15 dnia marca, maja, września i
listopada. Istnieje również możliwość zwolnienia z podatku od
nieruchomości w przypadku np.: budowli portowych, lotnisk, uczelni
wyższych, siedzib partii politycznych, muzeów, zabytków
itp.........długo by jeszcze można rozprawiać na tematy
finansowe........



Mam nadzieję, że w tym miejscu rozwiałem Twoje wątpliwości związane z
podstawami inwestowania w nieruchomości, jeśli je oczywiście miałeś.
Myślę, że skoro poświęciłeś swój cenny czas na lekturę tego artykułu,
jesteś w mniejszym lub większym stopniu zainteresowany inwestowaniem w
nieruchomości, dlatego musisz we własnym zakresie dokładniej zagłębić
się w temat lub udać się do doradcy podatkowego. Na zakończenie, życzę
wszystkim zainteresowanym owocnych „łowów nieruchomościowych”.

Powered by ScribeFire.

środa, 31 października 2007

Polska gospodarka kwitnie – czy aby na pewno?

Kończy się kolejny rok, a wraz z nim nadchodzi dobry moment na podsumowania.
Chciałbym się skupić na sprawach gospodarczych. Czy 2006 był dobry dla polskiej gospodarki?
Czy zrobiono wszystko, co można było dla niej zrobić?
Z czego można się cieszyć, a czego trzeba się obawiać?

W ostatnich tygodniach ukazały się dwa raporty na temat pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Pierwszy z nich opublikowany przez Transparency International dotyczy korupcji w objętych badaniem krajach.
Czy mamy powody do radości?
Raczej nie. Chociaż w rankingu TI awansowaliśmy na 61 miejsce na liście 163 krajów, to daleko nam do czołówki. Jesteśmy najniżej notowanym krajem w UE.
Korupcja to bolączka z jaką Polska zmaga się od lat. Do walki z nią nie wystarczy samo powołanie Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA), ale zmiana wielu ustaw, które dzięki niejasnym i skomplikowanym zapisom prowadzą do korupcji.

Klimat do prowadzenia interesów

Drugim dokumentem jaki ukazał się niedawno był raport Banku Światowego – „Doing Business” przedstawiający klimat inwestycyjny panujący w poszczególnych krajach.
I tu Polska nie wypadła zbyt korzystnie, zajmując odległe 75 miejsce na 175 krajów.
Przy takim obrazie Polski w oczach inwestorów napływ inwestycji zagranicznych i tak można uznać za znaczny. Pytanie tylko jaki byłby, gdyby Polska była nie na 75, a na 15 miejscu w/w listy.

Przyjrzyjmy się bliżej podstawowym wskaźnikom gospodarczym:

PKB 5,2% , inflacja 1,2%, bezrobocie 15%, deficyt budżetowy utrzymano w ryzach i nie przekroczył 30 mld zł pomimo prób zwiększenia wydatków. Indeksy na GPW biją kolejne rekordy. Mamy najwyższy od kilku lat napływ inwestycji zagranicznych. Jest szansa uzyskać z tego tytułu aż 10 mld USD. Złoty pozostaje silny, stopy procentowe znajdują się na względnie niskim poziomie.

Czego chcieć więcej?

Czytając powyższe dane przeciętny obserwator pomyśli z pewnością, że jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.
Owszem, dziś tak, ale czy tak będzie zawsze?

Zagrożenia mogą pojawić się szybciej, niż się można tego spodziewać.
Obecny rząd nie robi nic, aby utrzymać korzystną koniunkturę, a zajmuje się przejadaniem jej owoców. Kiedy tylko wzrost gospodarczy ulegnie znacznemu obniżeniu zaczną się kłopoty porównywalne w skutkach do efektu kuli śnieżnej.

Spadną wpływy do budżetu, a wraz z nimi wzrosną potrzeby pożyczkowe państwa.
Aby sprzedawać kolejne emisje obligacji, konieczne staną się podwyżki stóp procentowych.
Wzrosną koszty obsługi kredytów, co uderzy w firmy.
Deficyt budżetowy i tak napięty już dziś ratuje się podwyżkami m.in. akcyzy na paliwo i papierosy.

GPW szczęśliwie coraz bardziej uodparnia się na sytuację polityczną i gospodarczą. Coraz więcej spółek eksportuje swoje towary, co w znacznym stopniu uniezależnia je od wewnętrznego popytu.
Marne to jednak pocieszenie dla statystycznego Kowalskiego, gdyż na giełdzie inwestuje promil Polaków.

Przeciętny obywatel chce czuć poprawę swojej sytuacji. Przemawiają do niego rachunki, które musi płacić, a te będą wyższe z roku na rok. Od 2007 roku podrożeć ma energia elektryczna, ponieważ Polska jako członek UE musi wyrównać ceny. Co ciekawe, według stawek UE prąd w Polsce jest tani i należy spodziewać się znacznych podwyżek w kolejnych latach.

Czas ucieka, a rząd niewiele robi w celu zabezpieczenia gospodarki na gorsze czasy.
W Stanach Zjednoczonych za kadencji Billa Clintona furorę zrobiło powiedzenie
„Gospodarka, głupcze” co miało znaczyć, że nie wolno zapominać o gospodarce.
Oby takie zapomnienie nie dotknęło Polski.

Czas na reformy

Wiele branż polskiej gospodarki czekają gruntowne reformy. Bez nich, za kilka lat wiele firm stanie na krawędzi upadłości. I nie pomogą protesty związków zawodowych i żądania podwyżek. Zaniechanie reform odbije się czkawką. W dobie globalizacji i potężnej konkurencji międzynarodowych koncernów polskie firmy nie mają szans.
Wkrótce skończą się okresy ochronne wynikające z akcesji do UE. Pierwsza odczuje to branża pocztowa, która już dziś jest podgryzana przez zachodnie firmy. To samo stanie się z branżą energetyczną. Wejście na rynek zachodnich gigantów zatrzęsie polskimi firmami, rozproszonymi, mało efektywnymi i targanymi żądaniami gwarancji zatrudnienia.

Taki dość czarny obraz przyszłości, przynajmniej kilku branży, potwierdzają badania przeprowadzane przez firmę AT Kearney pod tytułem „Strategia Wzrostu Gospodarki”.
Ślady ekspansji zachodnich firm widać gołym okiem. Linie lotnicze PLL LOT przegrywają walkę z zagranicznymi przewoźnikami z roku na rok tracąc udział w rynku. Do Polski wchodzą koncerny energetyczne CEZ oraz Vattenfall. Można to nazwać budową przyczółków do dalszej ich ekspansji.

Oby się nie okazało, że oprócz uzależnienia się od rosyjskiej ropy i gazu będziemy zdani na ceny jakie podyktują nam koncerny energetyczne i inne. Coraz częściej mówi się o tym, że polskie autostrady będą budować zagraniczne firmy. W zachodniej Polsce trwają przymiarki do uruchomienia prywatnej kolei, w której udziały mają Niemcy. Z pewnością na tym się nie skończy.

Ułatwienia dla firm

Mijają kolejne miesiące pracy nowego rządu, a przedsiębiorcy czekają na rozwiązania prawne mogące ułatwić im funkcjonowanie. Obiecywana ustawa o swobodzie działalności gospodarczej nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Zasada „jednego okienka”, czyli rejestracji firmy w jednym miejscu odwleka się w czasie. Jak podał wice minister gospodarki taka rejestracja będzie możliwa…za dwa lata. Na szczęście póki co działania rządu nie pomagają, ale też nie psują gospodarki. Firmy do pewnego stopnia uodporniły się na panującą sytuację. Ale na jak długo starczy im sił?

Nowy prezes NBP

Ostatnią sprawą o jakiej chciałbym wspomnieć jest kadencja prezesa NBP Leszka Balcerowicza, która kończy się 10 stycznia 2007 r. Wybór następcy może mieć duży wpływ na politykę monetarną a pośrednio na całą gospodarkę. Decydujący głos w wyborze prezesa NBP ma prezydent. Wszyscy coraz bardziej zastanawiają się kto zastąpi Leszka Balcerowicza.
W ostatnich tygodniach pojawiła się, informacja o tym, iż poważną kandydatką jest Urszula Grzelońska. Trudno powiedzieć coś więcej o tej kandydaturze ponad to, co można wywnioskować z jej wypowiedzi. Jedna z nich wyraża niechęć do euro i poddaje w wątpliwość, czy Polska powinna dążyć do strefy euro. Taka wypowiedź daje do myślenia. Wiadomo, że Polska powinna wejść do strefy euro podobnie jak pozostałe nowe kraje członkowskie. Odwlekać decyzję można ze względu
na niespełnienie kryteriów przyjęcia wspólnej waluty np. zbyt dużego poziomu deficytu, z którym zresztą Polska ma faktycznie problemy.

Podsumowując 2006 rok był ciekawy. Pozostaje mieć nadzieję, że politycy zakończą walki sejmowe i kampanie wyborcze i skupią się na sprawach kraju. Gospodarka, czy chcą tego czy nie, przekłada się na wiele sfer życia, jak również na poparcie dla polityków. Im lepsze wskaźniki gospodarcze, a wraz z nimi wyższy standard życia obywateli, tym łatwiej o wygraną w kolejnych wyborach.
Oby politycy mieli to na uwadze i nie traktowali obecnej kadencji jedynie w kategoriach zdobycia władzy na 4 lata.