poniedziałek, 19 listopada 2007

W co warto inwestować w 2007 roku?

Rok 2006 dobiegł końca. Przed nami kolejny, pełen nowych możliwości. W
co warto zainwestować w 2007 r.? Odpowiedź na to pytanie nie jest
prosta. Rynek produktów finansowych stale się rozwija. Akcje, fundusze,
nieruchomości, a może produkty strukturyzowane? Oto krótki przewodnik
po niektórych formach inwestowania, który mam nadzieję pomoże w
podjęciu słusznych decyzji.



Lokaty terminowe



Coraz głośniej mówi się podwyżkach stóp procentowych jakich dokona RPP na wiosnę.

Wraz z nimi wzrośnie oprocentowanie lokat złotowych. Trudno jednak
spodziewać się jakichś spektakularnych wzrostów, większych niż 0,50% -
0,75%. Banki, zabiegając o klientów, kuszą coraz wyższym
oprocentowaniem. I tak na rynku można spotkać lokatę na 5,25% w Getin
Banku lub konto oszczędnościowe Polbanku oprocentowane na 4,5% rocznie.


Należy jednak uważać, aby nie dać się skusić samą reklamą, gdyż często
ważniejsza od samego oprocentowania jest konstrukcja lokaty. Może się
bowiem okazać, że 7% z reklamy jest, ale tylko przez pierwszy kwartał,
a później jest standardowe 4%. To nie fair wobec klienta, ale takie
sytuacje mają często miejsce. Dlatego nim podejmiemy decyzję, czytajmy
regulamin i to co jest małym druczkiem.



Obligacje



Podobnie jak lokaty, obligacje zyskują na podwyżkach stóp procentowych.
Potrzeby pożyczkowe Skarbu Państwa są olbrzymie. Zarówno zagraniczni
jak i krajowi inwestorzy będą chętnie kupować papiery skarbowe nowych
emisji. To nad czym można się zastanawiać w przypadku obligacji, to czy
kupować je bezpośrednio na GPW, czy poprzez fundusze inwestycyjne
obligacji. Choć obligacje mogą nam przynieść zyski porównywalne do
lokat, dużym plusem jest możliwość ich sprzedania w dowolnym momencie
bez utraty naliczonych zysków.



Fundusze inwestycyjne



Obserwując mijający rok na rynku funduszy pozostaje życzyć sobie, aby
taka koniunktura utrzymała się jak najdłużej. Aktywa sięgają już 95 mld
zł, a klienci szturmują punkty sprzedaży jednostek. Doszło do tego, że
nowo otwarte fundusze muszą szybko zamykać sprzedaż, gdyż popyt na
jednostki jest wielokrotnie większy niż założył sobie fundusz. W
ofercie TFI w 2006 r. pojawiło się kilkanaście nowych funduszy, w tym
fundusze funduszy i fundusze parasolowe. Wydaje się, że to one mogą
liczyć na dużą popularność zwłaszcza wśród początkujących inwestorów
mających problem z wyborem funduszu.



Akcje



Dobra koniunktura na GPW utrzymuje się od 2003 roku, nie licząc kilku
mniejszych korekt. Dobre dane makroekonomiczne pozwalają patrzeć z
optymizmem na rynek akcji. Oczywiście nie wszystkie spółki mogą liczyć
na zainteresowanie inwestorów. Dominować będą te, które najbardziej
korzystają na koniunkturze np. spółki budowlane i banki. Wiele wskazuje
na to, że po doskonałych pod względem ilości debiutów latach 2005-2006,
rok 2007 nie będzie gorszy. Pomimo ogromnych redukcji zapisów
sięgających 95% inwestorzy osiągają satysfakcjonujące zyski, co sprzyja
kolejnym zakupom. Na 2007 rok swój debiut zapowiada kilka znanych firm,
jak choćby Gadu-Gadu, najpopularniejszy polski komunikator czy
Kolastyna, producent kosmetyków. Wprowadzenie na parkiet dwóch spółek
zapowiada Ryszard Krauze, szef Prokomu. Podobnie Leszek Czarnecki,
twórca Getin Holding, zamierza wprowadzić na parkiet spółkę LC Corp
działającą w branży budowlanej. Inwestorzy nie powinni więc narzekać na
brak interesujących spółek. GPW spodziewa się również kilku debiutów
spółek zagranicznych oraz prywatyzowanych przez Ministerstwo Skarbu
Państwa.

Mając na uwadze zapowiedzi i plany firm na rok 2007 GPW może wzbogacić się nawet o 60 spółek.



Nieruchomości



Ceny lokali galopują od miesięcy przynosząc ich właścicielom rekordowe
zyski. Najwyższe wzrosty za metr mieszkania zanotowano we Wrocławiu i
Krakowie (odpowiednio 74 i 70%). Choć trudno się spodziewać dalszego
tak dynamicznego wzrostu cen, to inwestycja w nieruchomość powinna
nadal być atrakcyjna. Sprzyja temu brak lokali do kupna oraz coraz
atrakcyjniejsza oferta kredytów mieszkaniowych. Banki wydłużają okres
kredytowania nawet do 35-40 lat i umożliwiają zaciągnięcie kredytu na
kwotę 110-120% wartości nieruchomości. Wszystko po to, aby skusić
klienta i dać mu dodatkowe środki na remont lub wyposażenie zakupionego
lokum.



Pewnym niepokojącym sygnałem dla rynku jest malejąca zdolność
kredytowa. Galopujące ceny mieszkań nie idą w parze z zarobkami co
powoduje, że za te same pieniądze można kupić coraz mniej metrów. Na
niewiele zdają się oferty banków, które wydłużają okres spłaty. Na
zmniejszenie zdolności wpływają również zalecenia stawiane bankom, aby
ograniczać ilość kredytów walutowych. Obowiązująca od lipca 2006 r.
„rekomendacja S” spowodowała, że coraz więcej klientów zaciąga kredyty
w złotych, które jak wiadomo są droższe od walutowych. Niewykluczone,
że Polska pójdzie śladem UE i Szwajcarii, które od kilku miesięcy
podnoszą stopy procentowe, co jeszcze bardziej zwiększy koszty kredytu.

Wydaje się, że deweloperzy, którzy maksymalnie windują ceny mieszkań
widząc ogromny popyt na lokale, będą musieli ograniczyć swoje apetyty.
Obecnie dochodzi do sytuacji, w której lokale są sprzedawane w formie
aukcji czyli na zasadzie kto da więcej, co powoduje sztuczne zawyżanie
ich cen. Kiedy jednak klientom spadnie zdolność kredytowa, ceny będą
musiały się ustabilizować.

W przeciwnym wypadku nie będzie komu kupować oddawanych do użytku
lokali, gdyż trudno liczyć, aby wszystkie kupowali inwestorzy
zagraniczni.



Waluty



Zarówno trzymanie oszczędności w walutach jak i lokowanie ich na lokatach mija się z celem.

Umacniający się złoty niweluje wszelkie zyski, a nawet powoduje realne straty.

Wystarczy przyjrzeć się kursom USD i EURO:

16.12.2005 średni kurs EURO wynosił 3.8731 zł, a rok później 15.12.2006 - 3.7900 zł co realnie oznacza spadek o 2%.

Jeśli do tego weźmiemy pod uwagę różnice wynikające z kursu kupna i sprzedaży waluty, strata sięga blisko 5%.

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w przypadku USD,

16.12.2005 średni kurs USD wynosił 3.2257 a 15.12.2006 - 2.8925 zł, co oznacza spadek kursu o 10%.



Nic nie wskazuje na to, aby rok 2007 miał być łaskawy dla walut. Wysoki
wzrost gospodarczy jaki mamy szansę utrzymać będzie nadal umacniał
złotego. Inwestycje zagraniczne oraz fundusze unijne, które trafiają do
Polski przyczyniają się do wzrostu kursu PLN. Tak samo inwestorzy
giełdowi kupując akcje wymieniają waluty na złote. Coraz bardziej
prawdopodobna podwyżka stóp procentowych przez NBP zwiększy
atrakcyjność polskich lokat i obligacji.



Podsumowując jedynym sensownym rozwiązaniem przemawiającym za
trzymaniem oszczędności w walutach może być posiadanie kredytu
walutowego. Wówczas zabezpieczamy się częściowo przed ryzykiem
walutowym. Jeśli wzrasta kurs waluty, musimy płacić wyższe raty, ale
jednocześnie rośnie wartość naszych oszczędności.



Złoto i srebro



Pierwsze miesiące 2006 r. należały do złota, które w maju osiągnęło
rekordową cenę 725 USD za uncję. Ostatecznie jednak złoto nie pozwoliło
zbyt wiele zarobić. Licząc w dolarach inwestycje w złoto przyniosły
21,66% (według Reuters z 28.12). Przeliczając dolary na złote zysk
wyniósł zaledwie 9%. O wiele bardziej opłacalną inwestycją było za to
srebro, które w analogicznym okresie dało zarobić prawie 30% już po
przeliczeniu dolarów na złotówki.



Na cenę złota w 2007 roku największy wpływ będą miały dane o stanie
amerykańskiej gospodarki. Jeśli nastąpi jej spowolnienie, a co za tym
idzie spadnie wartość dolara, inwestorzy będą szukać innych form
lokowania kapitału wybierając m.in. złoto. Na cenę złota wpływ może
mieć również cena ropy. Jeśli po obserwowanych w ostatnim kwartale 2006
r. spadkach cena ropy zacznie rosnąć, wzrośnie ryzyko inflacji. Ta jak
wiadomo sprawia, że inwestorzy szukają bezpiecznych form lokowania
oszczędności. Od lat taką rolę pełni złoto.



Monety kolekcjonerskie emitowane przez NBP



Monety mogą po raz kolejny okazać się bardzo atrakcyjną formą lokowania oszczędności.

Wystarczy rzut oka na ceny jakie można uzyskać za monety nabyte w poprzednich latach.

Firma Express M. specjalizująca się w pośrednictwie sprzedaży monet
emitowanych przez NBP zamieszcza na swojej stronie informacje na temat
zysków jakie dał zakup monet w ramach oferowanego przez firmę
abonamentu. I tak komplet monet nabytych w 2005 roku jest obecnie wart
90% więcej. To wynik identyczny z najlepszymi funduszami
inwestycyjnymi. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że monety nie mają
wiele wspólnego z rynkiem akcji, na którym działają TFI, zyski te
przemawiają do wyobraźni. Inwestując w monety zarabiamy zarówno na
wartości złota i srebra, z których są one wykonane jak również na
wartości kolekcjonerskiej. Jak pokazują dane historyczne limitowe serie
monet, wydawane z okazji np. śmierci Jana Pawła II czy Mistrzostw
Świata w Piłce Nożnej 2006, cieszą się ogromnym powodzeniem, co sprzyja
wzrostowi ich cen.

Pełny ranking monet znajduje się tutaj: www.e-numizmatyka.pl/abonament



2006 rok to wprowadzenie na rynek produktów strukturyzowanych.

Produkty te uważane są za bardzo złożone ze względu na swoją
konstrukcje. Produktem strukturyzowanym może być np. obligacja na kurs
akcji, waluty, cenę ropy. Inwestor otrzymuje gwarancję na osiągnięcie
minimalnego zysku a jednocześnie uzyskuje prawo do partycypacji w
zyskach wynikających np. ze wzrostu cen ropy naftowej. W ostatnich
miesiącach obligacje strukturyzowane zaoferował Deutsche Bank. Pierwszą
z nich była „db Magiczna Trójka”, która pojawiła się w obrocie na GPW
we wrześniu, a drugą „db Obligacja WIG20”. Dzięki ofercie Deutsche
Banku krajowi inwestorzy uzyskali dostęp do nowych produktów,
zarezerwowanych do niedawna dla klientów segmentu Private Banking.

Choć krótki okres obecności na rynku nie pozwala na podanie stopy
zysków, to patrząc na doświadczenia krajów zachodnich, można spodziewać
się sporego zainteresowania tymi produktami w przyszłości.

Czy przyszłe emerytury to utopia? część II

Czytając ustawy o Indywidualnych Kontach Emerytalnych oraz o Pracowniczych Programach Emerytalnych znajdziemy w nich zapisy o sposobach gromadzenia środków w ramach II i III filaru. Można je ulokować dokonując zakupu jednostek funduszu inwestycyjnego, otwierając rachunek maklerski, powierzając pieniądze funduszowi kapitałowemu albo otwierając rachunek w banku. Takie zmiany wprowadzają konieczność przekształcenia się zwykłych ludzi w inwestorów, którymi nigdy nie byli! Nie wiedzą o zasadach funkcjonowania Otwartych Funduszy Emerytalnych oraz ich korelacji z GPW. Ci sami ludzie nigdy nie podjęliby się gry na giełdzie, ale gromadzą środki pieniężne w ramach Funduszy Emerytalnych.

OFE są ściśle uzależnione od koniunktury panującej na Giełdzie Papierów Wartościowych, dlatego każdy jej wzrost lub spadek znajduje odbicie w notowaniach Otwartych Funduszy Emerytalnych. Niepokojące staje się zwiększające zaangażowanie działalności OFE na polu papierów wartościowych charakteryzujących się największym zakresem wahań – akcji. Doprowadziło to do przewyższenia podaży przez popyt. Wielkość nowych emisji akcji jest zbyt niska w porównaniu z zapotrzebowaniem na nie. Szacuje się, że aby zachować równowagę popytu i podaży, spółki powinny emitować akcje o wartości 6 mld zł rocznie, przy czym wartość emisji nowych akcji w latach 2002 – 2004 wyniosła jedynie 4,5 mld zł! Polscy ustawodawcy powinni wziąć ten fakt pod uwagę i oddać w ręce zarządców OFE nowe narzędzia umożliwiające inwestowanie alternatywne, np. za granicą lub na rynku nieruchomości. Jak się okazuje należy rozważnie stworzyć nowe możliwości, ponieważ inwestowanie zgromadzonych aktywów za granicą spowodowało by gigantyczny odpływ kapitału z rodzimego parkietu, doprowadzając tym samym to zawirowań na rynkach finansowych, czego przykładem mogą być działania jakie niegdyś podjęto w Chile.

Dodatkowym utrapieniem związanym z emeryturami jest starzejące się społeczeństwo Europy. Obecnie wiek przeciętnego Europejczyka wynosi 33 lata, szacuje się, że w 2030 roku wzrośnie on do 44 lat, co spowoduje, że co trzeci mieszkaniec naszego kontynentu będzie emerytem. Również w tym przypadku popyta na środki finansowe przewyższy znacząco ich podaż. Najbardziej niepokojące wydają się być prognozy zapowiadające gigantyczny odpływ pieniądza z rynków finansowych spowodowany masowym przechodzeniem ludzi na emeryturę, doprowadzający do ogólnokontynentalnego załamania koniunktury.

Te dwa wcześniejsze akapity stają się szczególnie przerażające w połączeniu ze sobą. Nie dość, że w obliczu masowych wypłat środków, OFE nie będą miały ich wystarczająco, aby móc kontynuować inwestycje, to będą musiały sprzedawać posiadane walory po mocno zaniżonych cenach, co doprowadzi do ogromnej wyprzedaży na GPW. Skutki takiej przeceny nie będą zbyt ciekawe w ujęciu długoterminowym.

Wprowadzona reforma systemu ubezpieczeń społecznych przeniosła obowiązek dbania o przyszłość finansową z pracodawcy na pracownika. Zanim ktokolwiek zdecyduje się na zainwestowanie swoich środków w ramach Otwartych Funduszy Emerytalnych, powinien zastanowić się czy warto. Może się okazać, że przy zdobyciu odrobiny umiejętności inwestycyjnych takie aktywa skuteczniej będą pracować w inny sposób. Decyzje związane z finansową przyszłością powinny być przemyślane, gdyż teraz znajduje się ona wyłącznie w naszych rękach

Fundusze inwestycyjne inwestujące w złoto

Czy istnieją fundusze inwestycyjne inwestujące w złoto?
Nie istnieją takie fundusze inwestycyjne ale niektóre fundusze hedgingowe inwestują w złoto.Więcej o funduszach hedgingowych.

sobota, 17 listopada 2007

Właściwy czas, właściwe miejsce...część II

Zgodnie z cyklem przedstawionym przez Kiyosaki’ego co 5 lat następuje poważny krach na rynkach akcji, czego przykładem są spadki notowań w związku z atakami z 11 września 2001 oraz obecna sytuacja, w której się znajdujemy (proszę zauważyć, że od 2001 roku minęło około 5 lat!). Patrząc obiektywnie łatwo można dojść do wniosku, że jeśli akcje znajdowały się w swojej szczytowej formie w latach 1980-2000, oznacza to, że 20 letni cykl dobiegł końca, a teraz rynki papierów wartościowych znajdują się w 10 letnim okresie niskich notowań. Przyjmując, że zawirowania z przełomu wieków trwały na różnych rynkach w latach 2000-2003, to dziesięcioletni okres świetności rynku towarowego powinien skończyć się około roku 2013. Znaczyłoby to, że rok 2007 jest dokładnie połową 10 letniego cyklu towarowego, w którym nastąpiły poważne problemy takie jak kryzys na rynku kredytów hipotecznych oraz wyprzedaż związana ze słabością dolara. Słuszność tych poglądów zdaje się potwierdzać notująca historyczne rekordy ropa naftowa oraz bardzo drogie złoto. Znajdujemy się, zatem w momencie dokładnej antybiegunowości towarów i akcji.

Zaistniała sytuacja daje powody do dużego optymizmu, ponieważ zgodnie z wcześniejszymi rozważaniami złoto w najbliższych latach powinno zacząć zniżkować, a ceny akcji będą powoli piąć się w górę, po czym nastąpi naprawdę potężny krach i rynek papierów wartościowych na powrót wróci do łask. Obecnie znajdujemy się dokładnie w dołku rynków akcji w połowie 10 letniego cyklu towarów.

W Internecie zaroiło się ostatnio od artykułów opisujących straty inwestorów, „lizanie ran” i zastanawianie się nad odrabianiem strat po ostatnich spadkach. Jak na dłoni widać, że historia się powtarza, zarówno w przypadku ludzkich zachować jak i notowań rynkowych. Gdyby ci ludzie analizowali dane historyczne, wiedzieliby, kiedy może nastąpić poważniejsze załamanie i zawczasu wycofaliby się z gry lub zmienili strategię pozwalającą zarabiać na spadkach. Historia rynków się powtarza, dlatego że ludzkie zachowania się nie zmieniają.

I znowu można przeczytać o bezpiecznych inwestycjach w złoto, które wydaje się być naprawdę dobrą alternatywą...., ale jeśli niedoświadczony inwestor amator da się złapać na haczyk i zainwestuje wszystkie swoje fundusze w złoto w celu szybkiego odkucia się, będzie musiał czekać przeszło 20 lat, żeby odrobić długoterminowe straty! Tak naprawdę towary przestają być obecnie dobrymi alternatywami, gdyż znajdują się u progu wyczerpania popytu, natomiast akcje notują cyklowy dołek, przez co stają się naprawdę łakomym kąskiem, pod warunkiem, że się wie, co się robi i posiada wiedzę pozwalającą wycofać się w odpowiednim momencie lub zmienić strategię inwestycyjną.

Obraz panicznej wyprzedaży wykreowany przez społeczność inwestorów amatorów wydaje być się nie do końca prawidłowy. Jestem święcie przekonany, że w ostatnim czasie pojawiły się osoby, które posiadały umiejętności pozwalające im wykorzystać nadarzająca się okazję. Pewnie spotkały się one ze strony znajomych, którzy stracili, z komentarzami o ślepej kurze oraz o co drugim głupim mającym szczęście. Tak naprawdę głupimi okazują się osoby, które swoim zachowaniem sygnalizują, że „pozjadały wszystkie rozumy”, a w rzeczywistości musiały zapłacić dość wysoką cenę za swoje zarozumialstwo.

Często można się zetknąć z komentarzami w stylu: „Po co mam się zajmować giełdą jeśli nie mam pieniędzy, którymi mógłbym obracać” albo „Nie muszę uczyć się analizy technicznej, gdyż na razie zarabiam na wzrostach, a co będzie potem, zobaczymy”. Co się jednak stanie, gdy nagle takie osoby odnotują przypływ gotów, którą będą chcieli pomnożyć, a z powodu swojego lenistwa oraz z braku wiedzy poniosą porażkę, bo zainwestują nie wtedy, kiedy będzie trzeba? Będą zwalać na rynek, rodzinę, maklera, doradców i kogo tylko, zamiast na siebie, ponadto nie wyniosą z tej porażki żadnej nauki i dalej będą określać ludzi, którzy byli przygotowani, mianem głupich, którym się poszczęściło.


Powered by ScribeFire.

Właściwy czas, właściwe miejsce...część I

Założę się, że każdy człowiek przynajmniej raz w życiu znajduje się w sytuacji, kiedy dąży do sukcesu wraz z innymi ludźmi i nagle komuś z tego grona udaje się osiągnąć wyznaczony cel. Najczęściej pozostali mówią wtedy, że taka osoba miała szczęście, że trafiła na dobrą okazję, która pozwoliła jej dojść do tego, do czego dążyła. W takich momentach odczuwalna jest ciężka atmosfera zazdrości pozostałych, którzy najczęściej nie stronią od podsumowań w rodzaju: „Każdy głupi ma zawsze szczęście” albo „Trafiło się ślepej kurze ziarno”. Te uszczypliwości służą jedynie zagłuszaniu własnego rozczarowania oraz potwierdzają marne, w danej dziedzinie, umiejętności tych, którzy takie sądy wygłaszają. O wiele rozsądniejsze byłoby stwierdzenie, że dana osoba „posiadała odpowiednią wiedzę i zdolności, potrzebne, aby efektywnie wykorzystać nadarzającą się sposobność”.

Być może podjąłem nieco dziwny temat, który chcę omówić w kontekście inwestowania, ale wydaje mi się, że bardzo przybiera on na aktualności właśnie teraz, kiedy rynek akcji znajduje się dokładnie na przeciwnym biegunie w stosunku do rynku towarowego.

Każdy inwestor mający styczność z analizą techniczną wie o istnieniu cykli. Jedni traktują tą wiedzę z przymrużeniem oka, a inni całkiem serio. Ci pierwsi zazwyczaj twierdzą, że na giełdach pewne ruchy się powtarzają, ale nigdy w życiu nie uzależnialiby swojej przyszłości od wiarygodności tych informacji. Do pewnego stopnia mają rację, gdyż cykle nie służą do podejmowania konkretnych decyzji inwestycyjnych, lecz jedynie do uniknięcia „wpadki”, wynikającej z przebywania na niewłaściwym rynku w niewłaściwym czasie. Całkowita ignorancja istnienia powtarzających się ruchów cen może się okazać niezwykle kosztowna, z czym mamy obecnie do czynienia.

Obserwując cykle różnych rynków, można zauważyć pewne prawidłowości. Najbardziej powszechna jest wiedza na temat przeciwnej korelacji rynku towarowego i papierów wartościowych. Analizując wieloletnie wykresy można zauważyć, że ceny złota są najwyższe w momencie pojawiania się poważnych perturbacji na rynkach akcyjnych i odwrotnie, akcje świętują chwałę, gdy na rynku towarowym panuje bessa. Kulminacja kupna na jednym z rynków zazwyczaj zwiastuje zbliżające się zmiany na innych rynkach. Robert Kiyosaki w jednej ze swoich książek napisał o istnieniu cyklu 20-10-5 istnienie, którego jest negowane przez profesjonalistów, jednak jak się okazuje, historia mówi w tym względzie, co innego.

W roku 1980 złoto osiągnęło rekordowy poziom cenowy, mianowicie ponad 800 dolarów za uncję. Był to szczyt świetności rynku towarowego, który w kolejnych latach notował bardzo niski poziom w porównaniu z opisywanym rekordem – cena złota oscylowała na poziomie 275 dolarów za uncję. W tym czasie do roku 2000 rynki papierów wartościowych rozwijały się bardzo dynamicznie, napędzając coraz większą hossę, podczas gdy rynek towarowy mocno zniżkował. Rok 2000 był czasem, kiedy indeksy giełd amerykańskich zdobywały kolejne szczyty, a rok później nastąpiło potężne załamanie. Od roku 2000 role się ponownie odwróciły – notowania indeksów akcyjnych znajdują się na niskich poziomach w porównaniu z czasami świetności, a złoto na powrót zdobywa swoje historyczne szczyty i dąży do ich pobicia.


Powered by ScribeFire.

Wspólnik do wykroczenia skarbowego poszukiwany

Natchnienie do tego tekstu dało mi znalezione dzisiaj zlecenie, umieszczone jak najbardziej publicznie w jednym z popularnych serwisów licytacyjnych. W pierwszym momencie przeleciało mi przez głowę że zlecający musiał całkiem sporo trawy wypalić przed puszczeniem tego - w drugiej natomiast wyszło mi, że i zlecający i licytujący nie mają zielonego pojęcia co im za ten numer grozi.

No to wyjaśnię na wszelki wypadek co grozi, może ktoś się powstrzyma jednak przed kolejnym numerem tego typu...

Ogłoszenie brzmi: "Mam dosyć nietypową potrzebnę. Muszę wystawić fakturę za reklamy wyświetlane na pewnym serwisie internetowym. Jako że nie prowadzę działalności gospodarczej szukam firmy, która taką fakturę by mi wystawiła, a ja zwracam koszta podatkowe + kasa za usługę."

No to lecimy z aspektami prawnymi...

1. To się nazywa firmanctwo

Wystawienie faktury potwierdzająca sprzedaż towaru, który nie był własnością sprzedającego, określane jest mianem firmanctwa. Zachodzi, jeżeli podatnik, za zgodą innej osoby, w celu zatajenia prowadzenia działalności gospodarczej lub rzeczywistych rozmiarów tej działalności, posługuje się lub posługiwał się imieniem i nazwiskiem, nazwą lub firmą tej osoby. Czyli jeśli np. fakturujemy się przez istniejącą firmę w celu uniknięcia zakładania własnej działalności gospodarczej - i ta firma wystawia fakturę na coś, czego de facto nie miała i nie sprzedała.

2. Co zrobi Skarbówka jak się dowie?

US przeprowadzi postępowanie podatkowe lub kontrolne. Po jego zakończeniu wyda decyzję określającą należny podatek, a dochód opodatkuje według obowiązujących stawek. Sprawa stanie się ponadto przedmiotem postępowania karnego skarbowego, w którego efekcie konsekwencje prawne i finansowe poniosą obie strony.

3. Jaka jest odpowiedzialność podatnika zlecającego wystawienie faktury?

Ważne - karalne jest już samo ryzyko zmniejszenia wpływów podatkowych. Wystarczy, że jest to prawdopodobne - nie musi wystąpić. Stwierdzenie firmanctwa grozi grzywną, karą pozbawienia wolności, lub obiema tymi karami łącznie.

Podstawa prawna: Art. 55 § 1 Kodeksu Karnego Skarbowego:

§ 1. Podatnik, który w celu zatajenia prowadzenia działalności gospodarczej na własny rachunek lub rzeczywistych rozmiarów tej działalności posługuje się imieniem i nazwiskiem, nazwą lub firmą innego podmiotu i przez to naraża Skarb Państwa lub jednostkę samorządu terytorialnego na uszczuplenie podatku, podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych albo karze pozbawienia wolności do lat 2, albo obu tym karom łącznie.
§ 2. Jeżeli kwota podatku narażonego na uszczuplenie jest małej wartości, sprawca czynu zabronionego określonego w § 1 podlega karze grzywny do 720 stawek dziennych.
§ 3. Jeżeli kwota podatku narażonego na uszczuplenie nie przekracza ustawowego progu, sprawca czynu zabronionego określonego w § 1 podlega karze grzywny za wykroczenie skarbowe.

Tłumaczenie:
- stawka dzienna - jest to nic innego, niż minimalne wynagrodzenie za jeden dzień pracy, określane przez Radę Ministrów. Obecnie jest to 31,2zł, a więc maksymalna kara za firmanctwo małej wartości wynosi 22.464zł.
- nieznaczne straty podatkowe - uszczuplenie podatku nieprzekraczające kwoty 152.000zł, czyli dopiero powyżej tej kwoty firmanctwo jest zagrożone więzieniem.

4. Jaka jest odpowiedzialność firmy wystawiającej faktury?

Jeśli właściciel firmy wyraził zgodę na takie działania, US określi najpierw czy mamy do czynienia z wykroczeniem skarbowym czy przestępstwem skarbowym. Granicę wyznacza tutaj kwota nieznacznego uszczuplenia budżetu państwa, czyli 152.000zł. W przypadku wykroczenia skarbowego, firma praktycznie unika odpowiedzialności. Jeśli jednak wystąpiło przestępstwo skarbowe, firma również spodziewać się może konsekwencji.

Podstawa prawna: Art. 18 § 3 Kodeksu Karnego:

§ 3. Odpowiada za pomocnictwo, kto w zamiarze, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, swoim zachowaniem ułatwia jego popełnienie, w szczególności dostarczając narzędzie, środek przewozu, udzielając rady lub informacji; odpowiada za pomocnictwo także ten, kto wbrew prawnemu, szczególnemu obowiązkowi niedopuszczenia do popełnienia czynu zabronionego swoim zaniechaniem ułatwia innej osobie jego popełnienie.

Konkluzja...

Powszechnie wiadomo, że takie rzeczy się robi. Nie ma się co oszukiwać, robić się będzie nadal. Ale w tym przypadku niewiedza może jak widać bardzo mocno zaboleć - Skarbówka akurat, w przeciwieństwie do prywatnych firm czy nawet ZUSu, należne sobie zobowiązania ściągać potrafi bardzo skutecznie.

Warto, dla zaoszczędzenia paru złotych?

Powered by ScribeFire.

Wypadki komunikacyjne na terenie Anglii i Walii

Wbrew panującemu powszechnie przekonaniu, brytyjskie drogi wcale nie są zbyt bezpieczne - zarówno dla korzystających z nich kierowców, rowerzystów czy też pieszych. Liczba wypadków drogowych ciągle wzrasta, głównie dzięki stale rosnącej liczbie użytkowanych przez Brytyjczyków samochodów. Wprawdzie producenci pojazdów starają sie jak tylko mogą, by prowadzone przez nas auta były jak najbezpieczniejsze dla ich użytkowników, jednak zdaje się to nie mieć zbyt dużego wpływu na liczbę wypadków na brytyjskich drogach.

W razie wypadku

Istnieją pewne obowiązki prawne, których każda osoba biorąca udział w wypadku drogowym na terenie Anglii i Walii musi dopełnić. Brytyjskie prawo wymaga, żeby wszyscy uczestniczący w wypadku kierowcy zatrzymali się na miejscu zdarzenia i wymienili danymi kontaktowymi oraz informacjami na temat ubezpieczenia ich pojazdów (nazwa firmy ubezpieczeniowej i numer polisy). Policja w większości przypadków odmawia przyjazdu na miejsce wypadku, pozostawiając wszystko w rękach samych kierowców i ich firm ubezpieczeniowych. Obecność policji jest jedynie wymagana w sytuacji, gdy incydent był na tyle poważny, że spowodował on zatrzymanie ruchu drogowego lub też gdy ofiary wypadku odniosły naprawdę ciężkie obrażenia ciała.

Jeżeli jednak to my byliśmy stroną poszkodowaną w wypadku, zawsze warto jest jak najszybciej złożyć (choćby telefonicznie) krótki raport na policji o zaistniałym zdarzeniu. Okaże się to niezwykle pomocne w przypadku, gdyby polisa ubezpieczeniowa sprawcy wypadku okazała sie z jakiegoś powodu nieważna i o ewentualne odszkodowanie trzeba byłoby ubiegać się z Motor Insurers Bureau (MIB).

Jeżeli nasz pojazd został uszkodzony w wypadku i posiadamy pełne ubezpieczenie - fully comprehensive (odpowiednik polskiego AC), to jak najszybciej powinniśmy skontaktować się z naszą firmą ubezpieczeniową. Warto jednak zaznaczyć, że nawet jeżeli to nie my byliśmy winni spowodowania wypadku, to niestety w większości przypadków przy odnawianiu polisy ubezpieczeniowej możemy się spodziewać wzrostu wysokości płaconych przez nas składek. Jeżeli posiadamy jedynie ubezpieczenie third party (odpowiednik polskiego OC), a wypadek nastąpił nie z naszej winy, powinniśmy niezwłocznie skontaktować się z ubezpieczycielem sprawcy zdarzenia i liczyć na szybkie rozpatrzenie sprawy z ich strony.

Czy można inaczej?

Jeżeli jednak chcemy mieć pewność, że naszą sprawą szybko i sprawnie zajmą się profesjonaliści (i oczywiście pod warunkiem, że do wypadku doszło nie z naszej winy), wówczas wystarczy skontaktować się z jedną z wielu kancelarii prawnych, które bezpłatnie i kompleksowo zajmują się sprawami wypadków komunikacyjnych. Jeżeli zdecyduje się ona podjąć prowadzenia naszej sprawy, to niemal natychmiast możemy liczyć na samochód zastępczy i oględziny rzeczoznawcy, który oceni poziom szkód i sporządzi na tej podstawie odpowiedni raport. Jeżeli rzeczoznawca zdecyduje, że uszkodzenia da się naprawić, a ich koszt nie przekroczy przed wypadkowej wartości auta, naprawy powinny się rozpocząć niemal natychmiast. Jeżeli jednak pojazd zostanie spisany na straty, wówczas na podstawie wyceny rzeczoznawcy zostanie nam zaproponowana kwota rozliczenia, biorąca pod uwagę przed wypadkową wartość rynkową samochodu. Dodatkowo jeżeli odnieśliśmy jakiekolwiek obrażenia ciała na skutek wypadku, możemy wówczas również liczyć na profesjonalną reprezentację prawną w sprawie roszczeń odszkodowawczych z tego tytułu. Wszystkie usługi świadczone przez tego typu kancelarie są dla klientów zupełnie bezpłatne, gdyż brytyjski system prawny umożliwia im odzyskanie wszystkich poniesionych przez nie kosztów od ubezpieczyciela sprawcy wypadku. Również warto nadmienić, że jeżeli zdecydujemy sie skorzystać z pomocy niezależnej firmy, a nie naszego własnego ubezpieczyciela w sprawie likwidacji szkód, nie ryzykujemy wówczas wzrostu wysokości naszych składek ubezpieczeniowych.

Istnieje cały szereg okoliczności, gdzie z powodu braku obecności niezależnych świadków zdarzenia trudno jest jednoznacznie określić, kto był winny spowodowania wypadku. Zwłaszcza jeżeli obie strony wzajemnie się obwiniają i przedstawiają kompletnie sprzeczne wersje wydarzeń. Z reguły najbardziej problematyczne są wypadki na rondzie i stłuczki na parkingu (zwłaszcza jeżeli obie strony w danym momencie przeprowadzały manewr cofania). Wówczas często trzeba się pogodzić z faktem, żę obarczone winą zostaną obie strony po połowie - tzw. wspólna odpowiedzialność 50/50. Zwłaszcza w tego typu sytuacjach warto mieć zapewnioną pomoc doświadczonego prawnika, który będzie w stanie bezboleśnie nas przeprowadzić przez cały proces likwidowania szkód osobowych i komunikacyjnych.


Powered by ScribeFire.

Odzież zimowa

Robocza odzież zimowa powinna spełniać wymagania normy ENV 342. Zgodnie z wymaganiami normy ENV342 odzież ciepłochronną klasyfikuje się na dwie grupy w zależności od uzyskiwanego oporu cieplnego zastosowanych materiałów:
1 - odzież zimowa stosowana w temperaturach do -15 st. C
2 - odzież zimowa stosowana w temperaturach od -15 st. C do -30 st.C
Odzież chroniącą przed zimnem można podzielić na trzy klasy w zależności od rodzaju pracy:
1- do pracy bardzo lekkiej - wydatek cieplny organizmu 90 W/m2
2- do pracy lekkiej - wydatek cieplny organizmu 115 W/m2
3- do pracy średnio ciężkiej - wydatek cieplny organizmu 170 W/m2

O przeznaczeniu odzieży chroniącej przed zimnem (odzieży zimowej) decydują zastosowane materiały. Odzież zimowa stosowana na zewnątrz powinna być wodoodporna i wiatrochronna, stosowana wewnątrz (chłodnie) nie koniecznie. Tkanina wierzchnia użyta do produkcji odzieży zimowej stosowanej na zewnątrz powinna zatem dodatkowo chronić przed opadami atmosferycznymi i wiatrem, czyli powinien być wodoodporny i wiatrochronny. Doskonałym materiałem wierzchnim do produkcji roboczej odzieży zimowej jest tkanina wodoodporna Viking o gramaturze 230g/m2 i składzie 70% polyester i 30% bawełna firmy KLOPMAN.

Podstawowym kryterium doboru odzieży zimowej (ochronnej chroniącej przed zimnem) są:
- temperatura otoczenia
- rodzaj wykonywanej pracy
- czas wykonywanej pracy
Biorąc pod uwagę te wartości oraz czas wykonywanej pracy, można prawidłowo dobrać rodzaj odzieży zimowej nie naruszając komfortu cieplnego pracownika, czyli nie narażając pracownika na przegrzanie lub wychłodzenie.


Robocza odzież zimowa (ciepłochronna) musi być obowiązkowo certyfikowana i odpowiednio oznakowana piktogramem z podaniem minimalnej temperatury, w jakiej może być użytkowana.
Kolekcja odzieży roboczej zimowej powinna zawierać: kurtki zimowe, ogrodniczki ocieplane, kamizelki ocieplane, czapki.
Doskonałym uzupełnieniem roboczej odzieży zimowej jest bielizna termoaktywna


Powered by ScribeFire.

Rachunkowość w fundacjach i stowarzyszeniach

W niedużych firmach


W małej, prywatnej firmie, tzw. działalności gospodarczej osoby fizycznej, istnieje wiele różnych sposobów prowadzenia tzw. "księgowości". Pomijamy tutaj w rozważaniach podatek VAT, ponieważ jeśli jakiś podmiot płacić go musi, jest to praktycznie równorzędne dla każdego typu działalności. Bardziej należy się skupić na podatku dochodowym. Otóż można się rozliczać za pomocą karty podatkowej, czyli płacąc stały ryczałt, niezależny od wysokości przychodów (niestety dotyczy to tylko niektórych działalności, na ogół rzemieślniczych). Można rozliczać się za pomocą tzw. ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, czyli płacąc określony procent podatku od przychodów, niższy niż normalny podatek dochodowy, ale bez prawa do uwzględniania kosztów uzyskania tych przychodów. Można również rozliczać się na zasadach ogólnych, czyli za pomocą podatkowej księgi przychodów i rozchodów.

W dużych firmach i innych podmiotach


Sytuacja w przypadku dużych firm, a także stowarzyszeń, fundacji i organizacji pozarządowych (tzw. NGO) jest dużo bardziej skomplikowana, ponieważ ustawa o rachunkowości nakłada na nie konieczność prowadzenia ksiąg rachunkowych. Księgi rachunkowe to bardzo skomplikowany układ specjalnych kont księgowych, na których księguje się zarówno przepływy finansów w firmie, jak i przepływy dokumentów księgowych. Potrzebna do tego jest spora wiedza na ten temat, a także sporo czasu, co powoduje, że raczej nie da się prowadzić rachunkowości w fundacjach i stowarzyszeniach samodzielnie, przez osobę, która nie ma wykształcenia w kierunku rachunkowości. Dlatego na ogół dobrze jest zdać się na firmę, biuro rachunkowe, które prowadzi rachunkowość NGO, czyli tzw. Non Goverment Organizations - organizacji pozarządowych. Doskonałym i sprawdzonym biurem księgowym specjalizującym się w tej tematyce jest właśnie firma Alastir, której właścicielka posiada duże doświadczenie w tej branży i była księgową w kilku różnych fundacjach z różnych dziedzin, prowadzących nieraz ciekawe i bardzo skomplikowane rozliczenia księgowe. Na pewno warto jej zaufać.

Powered by ScribeFire.

piątek, 16 listopada 2007

Inwestycje alternatywne - fundusze hedgingowe


W artykule „Bezpieczne” fundusze inwestycyjne
zaznaczyłem we wstępie, że nawet zwykła korekta, która miała miejsce na
przełomie lipca i sierpnia tego roku wywołuje popłoch u wszystkich
posiadaczy jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych. Jest to
główny argument przemawiający za trzymaniem się z daleka od tego typu
inwestycji. Zupełnie inaczej rysuje się sytuacja w przypadku funduszy
hedgingowych, które cieszą się coraz większym zainteresowaniem.



Fundusze hedgingowe różnią się od otwartych funduszy inwestycyjnych
możliwościami osiągania zysków nie tylko podczas hossy, ale również i
bessy. Pierwszy fundusz typu hedge został założony w 1949 roku w USA
przez Alfreda Jonesa. Podstawową zasadą funkcjonowania tych funduszy
(głoszoną przez Jonesa) jest staranny dobór akcji, a nie poleganie na
wzroście/spadku wartości aktywów podczas trendu wzrostowego czy zniżek.
Fundusze hedgingowe do pewnego stopnia odcinają się, zatem od
koniunktury rynkowej.



Oprócz standardowych zakupów akcji na światowych giełdach, fundusze te
są zaangażowane w inne instrumenty finansowe, które budzą zdecydowany
sprzeciw ich wrogów. Zarządcy funduszy hedgingowych inwestują na
przykład w:



a) nieruchomości

b) towary – złoto, srebro i inne metale

c) trudne wierzytelności

d) spółki mające poważne problemy finansowe

e) instrumenty pochodne

f) zdarzenia nadzwyczajne – fuzje firm, przejęcia, prywatne emisje akcji itp.



Moim zdaniem sprzeciw tak naprawdę powinien budzić brak dostatecznych
regulacji ustawowych w stosunku do funduszy hedgingowych, a nie sposoby
lokowania aktywów. Fundusze typu hedge przypominają trochę programy HYIP,
które nie są obwarowane żadnymi przepisami. Na szczęście w przypadku
funduszy hedgingowych raczej nie występuje niebezpieczeństwo ucieczki
zarządców ze zgromadzonymi pieniędzmi. Ustawodawcy państw europejskich
jak i sama Unia Europejska dążą do sformalizowania działania tych
funduszy, dlatego mam nadzieję, że w dalszej perspektywie czasowej będą
one o wiele chętniej wykorzystywane przez inwestorów niż dzisiejsze FIO.



Wracając do form inwestowania zgromadzonych środków tych funduszy,
twierdzę że nieuzasadniony jest strach, który powstrzymuje przeciętnych
inwestorów od czerpania znacznych korzyści. Ktoś kto miał jakąkolwiek
styczność z cyklami rynkowymi lub z analizą techniczną wie, że rynki
akcji i towarów są ujemnie ze sobą skorelowane, czyli: w czasach
świetności akcji fundusze hedgingowe mogą zarabiać właśnie na tego typu
papierach wartościowych, a w czasie hossy na rynkach towarowych będą
zarabiać na towarach. Czy nie jest to znaczna przewaga nad przeciętnymi
funduszami inwestycyjnymi? Na dodatek obecna sytuacja rynkowa
prezentuje się w ten właśnie sposób: ceny akcji nie potrafią wybić się
ponad ostatni szczyt sprzed letniej korekty, a złoto wraz z ropą
naftową biją historyczne rekordy!



Dowodem na osiąganie zysków bez względu na dominującą koniunkturę są
wyniki funduszy hedgingowych mierzone indeksem Van Global Hedge Fund
Index, który w latach 2000 – 2002 wzrósł o 2,1%(lata te były okresem
permanentnej bessy na światowych rynkach finansowych, przez którą
miliony ludzi straciły biliony dolarów z powodu inwestycji w fundusze
inwestycyjne i plany emerytalne) podczas gdy akcje spółek potaniały
prawie o 50%. Faktem jest, że nie zawsze podczas bessy fundusze będą
osiągały tak świetne wyniki, dotyczy to szczególnie polskich funduszy
hedgingowych (te amerykańskie są po prostu lepsze), które podczas
kryzysu na rynku kredytów hipotecznych zanotowały całkiem znaczne
spadki, bo około 10%. W Polsce istnieją trzy towarzystwa zajmujące się
inwestycjami hedge: Opera TFI, Superfund TFI oraz Investors TFI.



Strach ma wielkie oczy, a najgorszymi doradcami w sprawach finansów są
ludzie, którzy się na nich nie znają lub wolą powtarzać oklepane hasła
doradzając dywersyfikację i inwestowanie długoterminowe. Jeśli wiesz na
czym polega strategia inwestycyjna funduszy hedgingowych, przestaniesz
słuchać ogółu społeczeństwa podsuwającego Ci fundusze inwestycyjne i
zaczniesz zarabiać zarówno na wzrostach jak i na spadkach.





Powered by ScribeFire.

Czy przyszłe emerytury to utopia? część I

Czytając ustawy o Indywidualnych Kontach Emerytalnych oraz o
Pracowniczych Programach Emerytalnych znajdziemy w nich zapisy o
sposobach gromadzenia środków w ramach II i III filaru. Można je
ulokować dokonując zakupu jednostek funduszu inwestycyjnego, otwierając
rachunek maklerski, powierzając pieniądze funduszowi kapitałowemu albo
otwierając rachunek w banku. Takie zmiany wprowadzają konieczność
przekształcenia się zwykłych ludzi w inwestorów, którymi nigdy nie
byli! Nie wiedzą o zasadach funkcjonowania Otwartych Funduszy
Emerytalnych oraz ich korelacji z GPW. Ci sami ludzie nigdy nie
podjęliby się gry na giełdzie, ale gromadzą środki pieniężne w ramach
Funduszy Emerytalnych.



OFE są ściśle uzależnione od koniunktury panującej na Giełdzie Papierów
Wartościowych, dlatego każdy jej wzrost lub spadek znajduje odbicie w
notowaniach Otwartych Funduszy Emerytalnych. Niepokojące staje się
zwiększające zaangażowanie działalności OFE na polu papierów
wartościowych charakteryzujących się największym zakresem wahań –
akcji. Doprowadziło to do przewyższenia podaży przez popyt. Wielkość
nowych emisji akcji jest zbyt niska w porównaniu z zapotrzebowaniem na
nie. Szacuje się, że aby zachować równowagę popytu i podaży, spółki
powinny emitować akcje o wartości 6 mld zł rocznie, przy czym wartość
emisji nowych akcji w latach 2002 – 2004 wyniosła jedynie 4,5 mld zł!
Polscy ustawodawcy powinni wziąć ten fakt pod uwagę i oddać w ręce
zarządców OFE nowe narzędzia umożliwiające inwestowanie alternatywne,
np. za granicą lub na rynku nieruchomości. Jak się okazuje należy
rozważnie stworzyć nowe możliwości, ponieważ inwestowanie zgromadzonych
aktywów za granicą spowodowało by gigantyczny odpływ kapitału z
rodzimego parkietu, doprowadzając tym samym to zawirowań na rynkach
finansowych, czego przykładem mogą być działania jakie niegdyś podjęto
w Chile.



Dodatkowym utrapieniem związanym z emeryturami jest starzejące się
społeczeństwo Europy. Obecnie wiek przeciętnego Europejczyka wynosi 33
lata, szacuje się, że w 2030 roku wzrośnie on do 44 lat, co spowoduje,
że co trzeci mieszkaniec naszego kontynentu będzie emerytem. Również w
tym przypadku popyta na środki finansowe przewyższy znacząco ich podaż.
Najbardziej niepokojące wydają się być prognozy zapowiadające
gigantyczny odpływ pieniądza z rynków finansowych spowodowany masowym
przechodzeniem ludzi na emeryturę, doprowadzający do
ogólnokontynentalnego załamania koniunktury.



Te dwa wcześniejsze akapity stają się szczególnie przerażające w
połączeniu ze sobą. Nie dość, że w obliczu masowych wypłat środków, OFE
nie będą miały ich wystarczająco, aby móc kontynuować inwestycje, to
będą musiały sprzedawać posiadane walory po mocno zaniżonych cenach, co
doprowadzi do ogromnej wyprzedaży na GPW. Skutki takiej przeceny nie
będą zbyt ciekawe w ujęciu długoterminowym.



Wprowadzona reforma systemu ubezpieczeń społecznych przeniosła
obowiązek dbania o przyszłość finansową z pracodawcy na pracownika.
Zanim ktokolwiek zdecyduje się na zainwestowanie swoich środków w
ramach Otwartych Funduszy Emerytalnych, powinien zastanowić się czy
warto. Może się okazać, że przy zdobyciu odrobiny umiejętności
inwestycyjnych takie aktywa skuteczniej będą pracować w inny sposób.
Decyzje związane z finansową przyszłością powinny być przemyślane, gdyż
teraz znajduje się ona wyłącznie w naszych rękach

Powered by ScribeFire.

Inwestycje alternatywne - nieruchomości

Posiadanie jednej lub więcej nieruchomości będących aktywami jest
pożądane przez wielu. Ten rodzaj aktywów może skutecznie "dokarmiać"
inwestora w razie kryzysów na rynkach towarowych czy finansowych, nawet
czasowe spadki wartości nieruchomości nie są tak dotkliwe w skutkach
jak załamania innych rynków. Dobrze zarządzane nieruchomości stanowią
azyl dla inwestora - schronienie. O zaletach nieruchomości nie trzeba
przekonywać inwestorów, którzy posiadają już kilka lokali lub budynków,
oni świetnie zdają sobie z tego sprawę - ten rodzaj inwestycji może
stanowić problem dla kogoś kto jest sceptycznie nastawiony lub dla
kogoś kto waha się wskoczyć w wir świata nieruchomości.



W artykule inwestycyjne ryzyko
pisałem, że inwestowanie nie jest ryzykowne, to brak wiedzy jest
ryzykowny. W przypadku nieruchomości problem ten jest bardzo dobrze
widoczny. Przeciętni inwestorzy boją się inwestować w nieruchomości, bo
tak naprawdę nie wiedzą jak, tracą tym samym świetne okazje
inwestycyjne. Obracanie nieruchomościami można porównać do jazdy
samochodem: jest ryzyko, ale kierowca nie może być ryzykowny, jeśli
poćwiczy prawidłową jazdę będzie naprawdę dobrym kierowcą. To samo
dotyczy inwestora: jeśli dotrze do przepisów prawnych i podatkowych
związanych z nieruchomościami oraz nabierze doświadczenia w
wyszukiwaniu okazji inwestycyjnych przestanie być ryzykantem, a stanie
się mądrym i sprawnym inwestorem. Co można więc zrobić, aby stać się
takim inwestorem i wykorzystać okazje jakie daje rynek nieruchomości?
Przede wszystkim trzeba przestać twierdzić, że nie posiada się
pieniędzy na kupno nieruchomości i zacząć zajmować się zakupami. Wielu
mężczyzn dziwi się dlaczego kobiety chodzą po sklepach nawet wtedy
kiedy niczego nie chcą kupić - bo będą wiedziały co kupić jeśli nadarzy
się odpowiednia okazja i będą miały środki na zakupy. Trening
inwestycyjny w nieruchomościach opiera się więc na takich samych
zasadach co zwykłe "babskie" zakupy. Do konieczności należy regularne
przeglądanie ofert sprzedaży, odwiedzanie biur pośrednictwa oraz
telefoniczne lub osobiste rozmowy ze sprzedającymi. Tylko w ten sposób
można wyćwiczyć się z zauważaniu tego czego nie widzą inni. Korzystanie
z dobrodziejstw inwestycji alternatywnych w nieruchomości wiąże się
również z posiadaniem wiedzy podatkowej i prawnej na ten temat. Każdy
inwestor powinien znać pewne podstawy, które opisałem w artykule ABC inwestowania w nieruchomości,
ale nie musi być specjalistą podatkowym lub prawnym, powinien jednak
wiedzieć w jakim źródle może znaleźć potrzebne mu akurat informacje lub
do kogo zwrócić się z prośbą o poradę (wybór dobrego radcy prawnego i
doradcy podatkowego stanowi nie lada wyzwanie). Jedynie z takim
przygotowaniem można zacząć kupować nieruchomości nie będąc ryzykantem.
Ryzyko o którym wspominałem przy okazji jazdy samochodem dotyczy też
rynku nieruchomości: przypuśćmy, że posiadamy świetną nieruchomość w
dogodnym miejscu, ale spóźniliśmy się trochę z jej kupnem pod wynajem,
bo konkurencja pozyskała znaczną większość klientów, a my staramy się
pozyskać kolejnych najemców z marnym skutkiem. Jeśli wzięliśmy kredyt
hipoteczny na zakup tej nieruchomości i zaczynają kończyć się nam
pieniądze na opłaty czynszu istnieje coraz większe niebezpieczeństwo
zajęcia przez bank naszej nieruchomości i między innymi z tego powodu
przeciętni inwestorzy boją się inwestycji w nieruchomości.



Podobnie jak na rynkach kapitałowych również i na rynku nieruchomości
inwestorzy stawiają czoła spadkom na wartości inwestycji, które nie są,
jak wspomniałem, tak duże jak np. na giełdach papierów wartościowych.
Europa znajduje się obecnie u schyłku wzrostowego cyklu
koniunkturalnego na rynku nieruchomości podczas którego branża
deweloperska znacznie się rozwinęła. Z powodu łatwości dostępu do
kredytów hipotecznych ludzie masowo inwestują w nieruchomości, a firmy
stawiają na budowę nowych domów i mieszkań. Należy zauważyć, że liczba
ludności się zmniejsza, a do 2030 roku emeryci będą stanowić 25%
społeczeństwa. Ktoś kto teraz zainwestował w nieruchomości może w
perspektywie długoterminowej stracić, bo jakby powiedział inwestor
rynków kapitałowych: "kupił na górce". W odmiennej sytuacji znajdują
się Stany Zjednoczone, dla których szacuje się wzrost liczby ludności.
Najprawdopodobniej starzejące się społeczeństwo europejskie wywoła falę
napływów imigrantów z krajów arabskich oraz zza wschodniej granicy co
nie spowoduje znaczących spadków cen nieruchomości w przyszłości.
Wszystkim "zapalonym" inwestorom, którzy teraz chcieliby zainwestować w
nieruchomości doradzam czekanie na spadek cen, który już niebawem może
przybrać większe rozmiary.



Sytuacja nieruchomości jest podobna do sytuacji na rynku towarowym, a w
szczególności na rynku złota z tą małą różnicą, że nieruchomości
znajdują się na krawędzi szczytu, a złoto jeszcze przed nim.
Zainteresowanie tymi rykami jest konieczne, ale na dzień dzisiejszy
radziłbym wszystkim inwestorom planującym zakupy trzymać się z daleka
nie tylko od rynku złota, ale i od rynku nieruchomości.

Powered by ScribeFire.

ABC Inwestowania w nieruchomości

Nieruchomości są dochodowe i to jest fakt, ponadto coraz więcej osób
zaczyna się o tym osobiście przekonywać. Mądra inwestycja jest w stanie
„żywić” inwestora przez długi czas, a zbyt pochopny wybór okazji
inwestycyjnej może okazać się tragiczny w skutkach. Niestety bardzo
dużo ludzi działa pod wpływem impulsu – wynajdują gdzieś informacje o
dochodowości nieruchomości lub o dźwigniach finansowych i bez namysłu
podejmują się czegoś o czym nie mają pojęcia, często nie wiedząc czym
jest amortyzacja. Zapytanie o różnice pomiędzy lokalem, a budynkiem
bezradnie rozkładają ręce lub próbują odpowiadać intuicyjnie. Ten
artykuł skierowany jest przede wszystkim do „świeżaków” pragnących
rozpocząć

generowanie przychodu za pomocą nieruchomości.



Przygodę z nieruchomościami należałoby zacząć od wyjaśnienia czym jest
lokal, budynek i budowla. Co prawda można znaleźć te definicje w
słownikach lub ustawach, ale podejrzewam że mało kto jest przychylny
przebijaniu się przez formalne opisy. To co wynika z ustaw można
przedstawić w następujący sposób: budynek to obiekt posiadający dach,
fundamenty oraz pokoje lub pomieszczenia mieszkalne i/lub użytkowe,
lokal jest wydzieloną częścią budynku, a budowla jest wszystkim
pozostałym (proszę o nie doszukiwanie się nieścisłości w tych
definicjach, bo na pewno takie są, chodzi mi jedynie o obrazowe
przedstawienie oficjalnych pojęć lub jak kto woli opisanie „na chłopski
rozum”). Ważnym, chyba nawet najważniejszym, pojęciem związanym z
nieruchomościami jest amortyzacja. Amortyzacja to po prostu część
wartości początkowej, w tym przypadku nieruchomości, którą podatnik
zalicza do kosztów uzyskania przychodu w danym roku podatkowym. Podczas
gdy przeciętny inwestor modli się o zwyżkę na giełdzie („korzysta z
dobrodziejstw” aprecjacji), aby jego akcje lub jednostki uczestnictwa
funduszu zyskały na wartości, mądry inwestor korzysta z tego co oferuje
mu amortyzacja, gdyż przynosi ona zyski o wiele szybciej. Z definicją
amortyzacji wiąże się pojęcie odpisu amortyzacyjnego, który jest roczną
kwotą uzyskania przychodu obliczoną według stawki amortyzacji,
Początkującego inwestora interesują zazwyczaj dwie stawki, które
wynoszą:



a) 1,5 % dla lokali i budynków mieszkalnych

b) 2,5% dla lokali i budynków niemieszkalnych



Należy dodać, że nie każdy lokal i/lub budynek można amortyzować.
Niczego nie odpiszemy w przypadku gruntów i praw ich wieczystego
użytkowania, lokali i budynków będących własnością spółdzielni
mieszkaniowych oraz składników, które były kiedyś wykorzystywane do
prowadzenia działalności gospodarczej, najmu, dzierżawy, ale już nie są
w żaden z tych sposobów wykorzystywane (co nie znaczy, że nie są już w
ogóle używane). Można amortyzować wszystkie lokale i budynki
spełniające następujące kryteria:



a) będące własnością lub współwłasnością podatnika

b) charakteryzujące się długim okresem użytkowania (powyżej jednego roku)

c) będących zdatnymi do użytku w momencie przekazania ich do użytkowania

d) muszą być przeznaczone na potrzeby prowadzenia działalności gospodarczej, najmu lub dzierżawy



Nieruchomości będące w naszym posiadaniu niestety nie podlegają
amortyzacji przed upływem jednego roku. To byłoby tyle jeśli chodzi o
najważniejszy przywilej związany z nieruchomościami, teraz kilka słów o
przykrym obowiązku – podatku od nieruchomości.

Jest to podatek lokalny, którego wielkość jest ustanawiana przez
samorząd gminny, nie może być on na szczęście wyższy od pewnej wartości
maksymalnej:



a) dla budynków i lokali mieszkalnych: 0,56 zł/m2

b) dla budynków i lokali związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej: 18,43 zł/m2



Podstawą opodatkowania (czyli wartościowo lub ilościowo określonym
przedmiotem podatku) jest powierzchnia użytkowa budynku. W odróżnieniu
od większości podatków, podatek od nieruchomości uiszcza się nie
miesięcznie lecz w ratach do każdego 15 dnia marca, maja, września i
listopada. Istnieje również możliwość zwolnienia z podatku od
nieruchomości w przypadku np.: budowli portowych, lotnisk, uczelni
wyższych, siedzib partii politycznych, muzeów, zabytków
itp.........długo by jeszcze można rozprawiać na tematy
finansowe........



Mam nadzieję, że w tym miejscu rozwiałem Twoje wątpliwości związane z
podstawami inwestowania w nieruchomości, jeśli je oczywiście miałeś.
Myślę, że skoro poświęciłeś swój cenny czas na lekturę tego artykułu,
jesteś w mniejszym lub większym stopniu zainteresowany inwestowaniem w
nieruchomości, dlatego musisz we własnym zakresie dokładniej zagłębić
się w temat lub udać się do doradcy podatkowego. Na zakończenie, życzę
wszystkim zainteresowanym owocnych „łowów nieruchomościowych”.

Powered by ScribeFire.